sobota, 10 listopada 2012

75. Nancy A. Collins - "Wampy"


wyd. Amber, stron 263


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Witajcie w nocnej szkole… dla najlepszych z nieśmiertelnych
Kiedy zachodzi słońce, dziewczęta z prawdziwej nowojorskiej elity kierują się do Bathory Academy, gdzie młode damy z najlepszych wampirzych rodów uczą się, jak zmieniać postać i wabić swoje ofiary.
Lilith, niekwestionowana królowa szkoły, doskonale wie, czego chce od życia: zachować wieczną urodę i co noc bawić się do świtu ze swoim niesamowitym chłopakiem. I nie życzy sobie, by ktoś jej w tym przeszkadzał.
Ale pojawia się Cally. Pierwsze spotkanie obu dziewczyn kończy się tragicznie i Lilith zaczyna łaknąć zemsty...

Moja wersja:
Lilith jest wampirzym pisklęciem, córką bogatego bossa wampirzej rasy. Ma wszystko: pieniądze, przyjaciół, chłopaka, respekt w szkole. Podczas jednej z imprez obficie zakrapianych krwią Lilith stacza walkę z Cally – młodą przedstawicielką innej rasy, Nowej Krwi. Podczas ich walki zdarza się tragedia – pojawiają się Van Helsingowie, czyli łowcy wampirów, którzy zabijają przyjaciółkę Lilith. Od tego momentu Lilith postanawia zemścić się na Cally, a okazja nadarza się już wkrótce – okazuje się, że Cally zostaje przeniesiona do Bathory Academy, szkoły, do której chodzi Lilith...
Czy wampirki dogadają się między sobą? Jaką rolę w ich życiu odegra Peter Van Helsing? I jaką tajemnicę skrywa matka Cally?

Według mnie:
- „Wampy” zaczęłam czytać, bo na półce nie miałam akurat nic innego. Przez książkę przebrnęłam w 3 dni. Z góry wiedziałam, że nie mogę się po niej wiele spodziewać – bo co nowego można napisać o wampirach? I tak też się stało.
- „Wampy” to historia opisywana z punktu widzenia trzech postaci: bogatej i mającej wszystko nastoletniej wampirki, przedstawicielki tzw. Starej Krwi, Lilith, o wiele uboższej, borykającej się z wielona problemami nastoletniej przedstawicielki Nowej Krwi, Cally oraz początkującego łowcy, Petera Van Helsinga. Każda z postaci prezentuje zupełnie odmienny typ osobowości, co jest wielkim plusem powieści. Oczywiście ich historie nie są odrębnymi wątkami – losy tej trójki bohaterów przeplatają się tworząc dość ciekawą, choć w zasadzie nieoryginalną fabułę.
- na tylnej okładce napisano, że jest to początek trylogii. Książka nie zafascynowała mnie na tyle, żebym szukała następnych części, zwłaszcza, że nawet zakończenie nie jest jakoś specjalnie spektakularne i nie rozbudza ciekawości.
- nie będę Wam ani polecać ani odradzać tej książki. Sami zdecydujcie, czy mogłaby Was zainteresować.

Okładka:
Przedstawia bohaterki książki – nie potrafię jednak zidentyfikować która to która. Okładka niezbyt mi się podoba.

Ocena:
3/6

***
Boże, kiedy ja tu ostatnio byłam?! Nie mam na nic czasu, ciągle muszę siedzieć nad książkami (niestety nie nad tymi, nad którymi bym chciała), na dodatek od tygodnia jestem chora i nie mogę się wyleczyć:(
Za 10 dni mam egzamin na prawko, trzymajcie za mnie mocno kciuki bo bardzo się boję! Cóż, nie jestem mistrzynią kierownicy niestety...
Tylko mnie ogarnęła jesienna chandra? Byle do świąt...

niedziela, 23 września 2012

74. Carrie Vaughn - "Kitty i Nocna Godzina" [1]

z serii "Nocna Godzina"
wyd. Amber, stron 298


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Masz problem? Zadzwoń do Nocnej Godziny. Kitty zawsze ci pomoże - pod warunkiem że jesteś paranormalem...
Kitty Norville ma już powyżej uszu słuchaczy, którzy męczą ją, by puszczała wciąż te same beznadziejne kawałki. Woli prowadzić "Nocną Godzinę," audycję z poradami dla paranormali z problemami. Wampiry z depresją, samotne wilkołaki, rozczarowane czarownice zaczynają do niej wydzwaniać i wylewać swoje żale, a program - bić rekordy popularności. Ale nie wszyscy są z tego zadowoleni. Boss wampirzej rodziny zamierza skończyć z programem... i z Kitty - przy pomocy przystojnego łowcy wilkołaków...

Moja wersja:
Kitty jest wilkołakiem. Stara się jednak żyć normalnie – poza ciężkimi, comiesięcznymi pełniami księżyca jest zwykłą dziewczyną pracującą w radiu. W trakcie jednej ze swoich audycji podejmuje ze słuchaczami dyskusję na temat istot paranormalnych. W ten sposób powstaje jej własny program, zwany „Nocną Godziną”. Jednak nie wszystkim podoba się, że Kitty ujawnia istnienie paranormali...
Kto czyha na życie Kitty? Jak Nocna Godzina wpłynie na dziewczynę? I jakie konsekwencje pociągnie za sobą utworzenie programu?

Według mnie:
- miła książka na upalne dni;) Oczywiście nie różni się zbytnio od pozostałych w tym gatunku – jest raczej przewidywalna, bo w końcu co nowego może pojawić się w opowieści o wampirach i wilkołakach?
- jest kilka rzeczy, które mi się nie podobały, ale gdy teraz się nad tym zastanawiam, to myślę, że nie powinnam tego oceniać; chodzi tu o elementy świata, które stworzyła autorka. Sposób bycia wilkołaczej watahy jest strasznie... zwierzęcy. I nie przypadło mi to do gustu. Jednak to może być możliwe, nawet tak na zdrowy rozum, wydaje się być zachowaniem racjonalnym w takiej grupie społecznej. Więc chyba nie ujmę tego w końcowej ocenie.
- jest to powieść odprężająca, pełna humoru, momentami wprowadzająca lekki niepokój. Czyta się szybko. Błędów nie zauważyłam. Chętnie sięgnę po następny tom.

Okładka:
Wojownicza Kitty w swoim żywiole – radiu. Poniżej piękny wilk(ołak). A to wszystko w najróżniejszych odcieniach błękitu.

Ocena:
4/6

***

Kompletnie Was przepraszam, zaniedbałam wszystkie blogi, łącznie ze swoim własnym:( Z niczym się nie wyrabiam, zaczęłam jazdy i muszę przyznać, że prawko pochłania mnie w całości, a jak wracam do domu to myślę już tylko o tym żeby jak najszybciej odbębnić zadania domowe i położyć się spać.
Jak dobrze że istnieje coś takiego jak niedziela...

niedziela, 9 września 2012

73.P.C.Cast + Kristin Cast - "Przebudzona" [8]

z serii "Dom Nocy"

wyd. Książnica, stron 308


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Zoey wróciła z Zaświatów, by zająć należne jej stanowisko najwyższej kapłanki Domu Nocy. Powrót dziewczyny cieszy jej przyjaciół, jednakże pojawia się obawa, czy po stracie Heatha Zoey poradzi sobie z rzeczywistością oraz czy jej związek z atrakcyjnym wojownikiem Starkiem okaże się pocieszeniem. Tymczasem dla Stevie Rae relacje z Rephaimem, Krukiem Prześmiewcą, stają się coraz cenniejsze. Wiąże ich tajemnicze i potężne Skojarzenie. Nad Domem Nocy wciąż czyha niebezpieczeństwo ze strony Kalony i Neferet, będącej coraz bliżej osiągnięcia nieśmiertelności.

Moja wersja:
Zoey wróciła z Zaświatów, z poskładaną duszą, pogodzona już ze śmiercią Heatha. Teraz, na dworze wampirskiej królowej odpoczywa wraz ze swym wojownikiem, zakochanym w niej Starkiem. Jednak sielanka nie trwa długo: Stevie Rea ma coraz więcej problemów ze swoim życiem i uczuciami do Rephaima, Naferet udaje nawrócenie i ponownie zdobywa serca wampirów i adeptów w Domu Nocy, a Kalona w drastyczny sposób próbuje wrócić do łask swej miłości...
Czy Zoey wróci do Domu Nocy? Jak Stevie Rea rozwiąże problem ze skojarzonym sobie Krukiem Prześmiewcą?

Według mnie:
- naprawdę ciężko jest pisać o ósmym tomie serii. Każdy już zdecydował, czy będzie czytał, czy nie, albo czy jest w stanie znieść jeszcze Zoey ;) Skoro już o niej wspomniałam, od razu przyznaję, że w „Przebudzonej” wydaje się być wreszcie dojrzalsza. Muszę też napisać, że jakość treści także się poprawiła – stanowczo mniej wulgaryzmów, które tak bardzo irytują większość czytelników, język także stał się mniej... żałosny. Może autorki chciały pokazać, że bohaterowie stają się coraz starsi i poważniejsi? Mam nadzieję, że następne tomy pod tym względem będą podobne, bo to naprawdę wielka zmiana na lepsze.
- nie będę pisać więcej na ten temat: jak już wspomniałam jest to ósmy tom, i wiele razy pisałam co myślę o serii. Pozostaje mi jedynie dodać, że chętnie sięgnę po dziewiąty tom, zwłaszcza dzięki niesamowitemu zakończeniu.

Okładka:
Również charakterystyczna dla serii o Domu Nocy. Tym razem przedstawia młodego mężczyznę i skrzydła kruka. Chyba nie trzeba być geniuszem, by stwierdzić, że może to być Rephaim.

Ocena:
5/6

***


To ile jeszcze do wakacji? :/


czwartek, 23 sierpnia 2012

72. Richelle Mead - "Pocałunek cienia" [3]

z serii "Akademia wampirów"
wyd. Nasza Księgarnia, stron 432


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Moroje mają zdolności magiczne. Zwykle specjalizują się w jednym z czterech żywiołów — wykorzystują wodę, ogień, powietrze lub ziemię. Lissa stanowiła wyjątek. Pracowała z piątym żywiołem — ducha, o którego istnieniu mało kto słyszał. Moja przyjaciółka posiadała dar uzdrawiania, a nawet wskrzeszania zmarłych. To dzięki niemu nawiązała się między nami szczególna psychiczna więź. Zostałam z nią połączona, nosiłam „pocałunek cienia”. Od czasu, kiedy Rose pokonała w walce strzygi, dręczą ją ponure myśli. Zaczyna widzieć duchy, które ostrzegają przed złem, jakie gromadzi się coraz bliżej bram Akademii. Dziewczynie coraz trudniej tłumić uczucia do Dymitra. Wie, że nie wolno jej pokochać innego strażnika. Ale czasem trzeba łamać reguły… Gdy zaprzysiężony wróg Lissy i Rose, Wiktor Daszkow, stanie przed sądem, napięcie w arystokratycznych wampirzych kręgach sięgnie zenitu. W straszliwej bitwie Rose będzie musiała wybierać między życiem, miłością oraz dwiema najbliższymi osobami… Czy jej decyzja oznacza ratunek tylko dla jednej z nich? „Akademia wampirów” to cykl powieściowy, który pokochali wielbiciele „Zmierzchu” Stephenie Meyer.

Moja wersja:
Rose i jej przyjaciele dochodzą do siebie po śmierci Masona. Dodatkowo, młodzi strażnicy przystępują do sprawdzianu praktycznego – przez 6 tygodni mają strzec przydzielonego sobie moroja, podczas gdy szkolni strażnicy udają strzygi i atakują ich w najmniej spodziewanych momentach. Rose jest jednak trudno opiekować się morojem; ostatnio zaczęła widywać duchy, między innymi Masona, który wyraźnie chce jej coś przekazać...
Co do powiedzenia ma Mason i czy wizje Rose są w ogóle prawdziwe? Skąd bierze się natężająca się wokół niej czarna aura, którą dostrzega Adrian? I jak będzie wyglądało ostatecznie jej życie uczuciowe?

Według mnie:
- chyba najlepsza część Akademii, przynajmniej na razie. Przede wszystkim: dużo emocji. Czytając śmiałam się, bałam, stresowałam, a także, co było dla mnie nowością w tym cyklu, wzruszałam się. To co spotkało mojego ulubionego bohatera jest po prostu... straszne. I sprawiło, że zwariowałam na punkcie znalezienia następnego tomu!
- „Akademia wampirów” z początku wydawała mi się dość płytką (choć nie zaprzeczam, że jedną z moich ulubionych) serią. Jednak teraz, gdy przeczytałam już 3. tom, muszę stwierdzić, że choć temat nie należy do wyszukanych, język jest prosty, potoczny, a zachowanie bohaterów błahe, to mimo wszystko autorka bardzo dobrze pokazała swój talent. Przedstawione przez nią sytuacje nie są ani nudne, ani wymuszone, jak to często zdarza się przy pisaniu kolejnych części serii. Wręcz przeciwnie, autorka nadal ma mnóstwo pomysłów, akcja toczy się w szalonym tempie, a każde wydarzenie jest dokładnie przemyślane i starannie opisane. Tak więc muszę przyznać, że zdarzały się momenty, kiedy żałowałam, że czytam tak wolno, całą siłą woli powstrzymywałam się od pobieżnego przeglądania tekstu i szybkiego przewracania stron, byle tylko dowiedzieć się, co się stanie. Po prostu genialne uczucie!

Okładka:
Poważna, zmysłowa dziewczyna (Rose). U dołu jak zawsze tytuł i rysunkowa brama Akademii. Powiem szczerze, że według mnie okładki tej serii są trochę nudne. Ale widziałam już o wiele gorsze, więc nie narzekam.

Ocena:
6/6

***

Nadrobiłam zaległości na blogach! :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

71. S. Meyer, M. Cabot, K. Harrison, M. Jaffe, L. Myracle - "Bale maturalne z piekła"

wyd. Amber, stron 297


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Do tańca proszą wampir, który zawrócił w głowie śmiertelnej dziewczynie, demon zarażony miłością, anioł, który porzucił niebo dla śmiertelniczki, duch, który nie może zapomnieć o ukochanej, wysłannik ciemności, który zwodzi nastolatkę potrafiącą czytać w ludzkich sercach… Ich wybranki przeżywają tragiczną miłość w opowieściach, których finał rozegra się na balach maturalnych, gdzie królową jest noc, a królem strach.

Moja wersja:
1. Stephenie Meyer – „Piekło na ziemi”
Sheba jest demonem, żywi się nieszczęściem innych ludzi. Obecnie znalazła się na balu maturalnym i stara się, aby dla jego uczestników był to najgorszy wieczór w życiu. Po kilku godzinach niemalże udaje jej się odnieść sukces – na imprezie rozgrywają się prawdziwe dramaty. Tylko jeden chłopak, tajemniczy Gabe, wydaje się być odporny na jej magię...

2. Meg Cabot – „Córka likwidatora”
Mery za wszelką ceną musi zabić Drake’a. Musi się zemścić, ponieważ jego ojciec, bardziej znany jako Dracula, przemienił jej matkę w wampira. Jednak sprawy się komplikują, kiedy Drake zaczarowuje jej najbliższą przyjaciółkę, a w plan zabójstwa mieszają się dwaj chłopacy z równoległej klasy...

3. Kim Harrison – „Madison Avery i Żniwiarz Ciemności”
Madison czuje się opuszczona – okazuje się, że chłopak, który zaprosił ją na bal, zrobił to z polecenia swojego ojca i teraz absolutnie nie jest nią zainteresowany. Na szczęście zwraca na nią uwagę inny chłopak, Seth. Madison zaczyna dobrze się bawić i trwa to do chwili, gdy chłopak zabija ją w drodze do domu. Ale najgorsze jeszcze przed nią: z jakiegoś powodu dziewczyna budzi się na stole w kostnicy...

4. Lauren Myracle – „Bukiecik”
Frankie od dawna jest zakochana w Willu. Teraz myśli, że chłopak chce ją zaprosić na bal, ale nie ma odwagi. Idzie do wróżki, która ma jej przepowiedzieć przyszłość i zdradzić, czy ukochany zaprosi ją na imprezę. Jednak poza poradą dotyczącą przyszłości tajemnicza Madame Z. daje jej bukiet rzekomo spełniający życzenia...

5. Michele Jaffe – „Superdziewczyny nie płaczą”
Miranda ma nadludzkie moce, o których nikt nie wie. Poza tym jest zwykłą dziewczyną – ma dorywczą pracę, cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości. Pewnego dnia poznaje Sibby, szaloną nastolatkę, i ma ją zawieźć pod wskazany adres. Dowiaduje się jednak, że na życie dziewczyny czyha grono tajemniczych ludzi, więc postanawia ją uratować...

Według mnie:
- jak zwykle, w przypadku książek zawierających w sobie opowiadania, nie sposób ocenić całości – każdy autor pisze inaczej, każda historia jest inna i na swój sposób oryginalna. Mi najbardziej podobała się opowieść Lauren Myracle: była naprawdę ciekawa i zapierająca dech w piersiach. Wielokrotnie powiało grozą. Na swój sposób otwarte zakończenie pozwala nam snuć domysły co do dalszych losów głównej bohaterki i jej ostatniego życzenia.
- pozostałe opowiadania nie urzekły mnie aż tak bardzo, chociaż też były całkiem niezłe. Najmniej podobało mi się „Piekło na ziemi” – jakoś do mnie nie trafiło i przyznaję, że zawiodłam się na Stephenie Meyer.

Okładka:
Czarna. Żółte i czerwone napisy, a także „ognisty” kwiat. Prosta, ale jednocześnie dość wyrazista.

Ocena:
3/6

***

Opanowało mnie lenistwo. Aż się dziwię, że napisałam tę słabą, krótką i nudną recenzję. Oklaski dla tych, co dotrwali do końca.
Jeszcze dzisiaj postaram się nadrobić zaległości na Waszych blogach. Ale z drugiej strony nic nie obiecuję. Ostatnio zbyt często łamię obietnice.

wtorek, 31 lipca 2012

70. Becca Fitzpatrick - "Cisza" [3]

z serii "Szeptem"
wyd. Otwarte, stron 400


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Nareszcie koniec burz między Patchem a Norą. Zakochani przeszli dramatyczne próby wzajemnego zaufania i lojalności, uporali się z sekretami z przeszłości i połączyli dwa światy pozornie nie do pogodzenia. Wszystko to w imię miłości przekraczającej granice między niebem a ziemią.
Ale zło nie śpi. Nora i Patch będą musieli podjąć desperacką walkę, w której stawką jest ich uczucie.

Moja wersja:
Nora budzi się na cmentarzu, nie mając zielonego pojęcia skąd się tam wzięła. Odnaleziona przez policję dowiaduje się, że została porwana 3 miesiące temu. Na dodatek jej ostatnim wspomnieniem jest test z biologii sprzed 5 miesięcy...
Dziewczyna nie pamięta niczego, kiedy więc na swej drodze natrafia na Jeva nie wie, iż jeszcze kilka miesięcy temu był jej chłopakiem, aniołem stróżem o przezwisku Patch. Najgorsze jest jednak to, że ani on, ani jej matka, ani najlepsza przyjaciółka nie mają zamiaru pomóc jej w odzyskaniu pamięci.
Czy Nora odnajdzie się ponownie w świecie pełnym Nefilów i upadłych aniołów? Czy zaufa Jevowi i Scottowi, swoim sprzymierzeńcom z poprzedniego życia, którego nie pamięta? Kto w ogóle porwał ją 3 miesiące temu i dlaczego?

Według mnie:
- tom, niestety, nieco gorszy od poprzednich. I nie chodzi mi tu o formę, język czy tempo akcji, ale o wydarzenia. Nora cierpi na amnezję, jej pamięć została wyczyszczona przez... kogoś i teraz dziewczyna od nowa dowiaduje się prawdy o sobie i swojej rodzinie. Sprawia to, że przez około 40% książki czytamy dokładnie to samo, co w poprzednich dwóch tomach. I momentami jest to nudne. Sama czasem traciłam już cierpliwość. Może i owszem, jeśli bohaterka straciła wspomnienia, to trzeba jej jakoś wszystko przypomnieć, ale kilka razy pomyślałam, że wynika to bardziej z braku pomysłu na trzeci tom. Na szczęście mniej więcej w połowie bohaterka wie już na czym stoi i akcja rusza dalej pełną parą.
- bardzo polubiłam główną bohaterkę – dostrzegam wiele podobieństw między nią a mną samą. Czytając kibicowałam jej niejednokrotnie, błagałam w myślach, by postąpiła w jakiś konkretny sposób i zazwyczaj tak właśnie robiła. Na dodatek potrafi być czasem tak samo wredna jak ja ;) Czułam się, jakbym czytała o swojej bliźniaczce. Ale nawet pomimo tego nadal za najlepiej wykreowaną postać uważam Patcha/Jeva – ciągle ciężko jest określić, czy w ostatniej chwili nie zmieni zdania i nie przejdzie na stronę wroga. Jest po prostu tak bogatym bohaterem, że nie sposób się na nim nie skupić.
- choć autorka zarzekała się, że to ostatni tom, ja wiem, że powstanie następny (a może już powstał?). Zakończenie jest otwarte, okazuje się, że historia dopiero teraz naprawdę się zaczyna. To po prostu trzeba dokończyć, fani nie pozwolą żeby było inaczej ;)

Okładka:
Anioł trzymający w objęciach dziewczynę, stawiam, że to właśnie Patch i Nora. Okładka jak zwykle szara i jednorodna, ale jednocześnie ciekawa i przemyślana.

Ocena:
4/6

poniedziałek, 16 lipca 2012

69. Richelle Mead - "W szponach mrozu" [2]

z serii "Akademia wampirów"

wyd. Nasza Księgarnia, stron 328


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Nazywam się Rose Hathaway. Mam siedemnaście lat i szkolę się w ochronie wampirów i zabijaniu strzyg. Jestem beznadziejnie zakochana w niewłaściwym mężczyźnie, a moja najlepsza przyjaciółka wykazuje zdolności magiczne, które mogą doprowadzić ją do obłędu. Cóż, nikt nie powiedział, że szkoła średnia to bułka z masłem. Zuchwały atak strzyg na szanowaną rodzinę morojów wstrząsnął uczniami Akademii. Nadchodzi przerwa świąteczna i by zapomnieć o tragedii, wszyscy wyruszają do luksusowego kurortu narciarskiego. Rose jednak trudno myśleć o wakacjach. Do grona nauczycieli dołączyła legendarna strażniczka… jej matka. Na domiar złego Dymitr interesuje się inną kobietą, Mason nie ukrywa, że z chęcią zamieniłby przyjaźń na coś więcej, a tajemniczy i arogancki nieznajomy wpada na dziewczynę częściej, niżby sobie życzyła. Pośród sennych zimowych krajobrazów kryje się jednak niebezpieczeństwo. Czy Rose zdoła w porę je dostrzec? „Akademia wampirów” to cykl powieściowy, który pokochali wielbiciele „Zmierzchu” Stephenie Meyer.

Moja wersja:
Rose jest, delikatnie mówiąc, rozchwiana – Dymitr nie może z nią być, na dodatek w jego życiu pojawia się inna kobieta, a Lissa poświęca jej coraz mniej czasu, gdyż ciągle spotyka się ze swoim chłopakiem. Tymczasem ktoś zaczyna mordować członków rodzin królewskich – okazuje się, że stoją za tym śmiercionośne strzygi, którym pomagają ludzie. Teraz nawet za dnia nie jest bezpiecznie... Bohaterka ma więc bardzo dużo zmartwień, zwłaszcza, że w Akademii pojawia się jej znienawidzona matka.
Czy uda się powstrzymać morderców rodzin królewskich? Kim jest Adrian – chłopak, który pojawia się nagle w otoczeniu Rose i Lissy – i jaką rolę odegra w życiu dziewczyn?

Według mnie:
- to już druga część sagi. Nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzedniej. Bohaterka powoli dojrzewa psychicznie. Choć nadal często się buntuje, staje się w większości sytuacji rozważna. Bardzo ją polubiłam. Podobnie jest z Dymitrem – choć jest już dorosły i rozwagi nauczył się już kilka lat temu, również się zmienia, choć w tym wypadku wydaje mi się, że trochę wyluzowuje ;)
- książkę czytałam w nieoficjalnym tłumaczeniu, bo nie mogłam jej doprosić się w bibliotece, a chwilowo mam inne wydatki (chociaż i tak muszę skompletować tę serię!). Oczywiście jeszcze sięgnę po oryginał – jestem go bardzo ciekawa. A autorkom tłumaczenia – wspaniałej grupie BadAssGirls – gratuluję: są świetne, a ich komentarze są naprawdę rozbrajające.

Okładka:
Tym razem za bramą Akademii Wampirów są mężczyzna i kobieta – Rose i... Dymitr? Adrian? Mason? No, zapewne któryś z tej trójki, choć osobiście skłaniam się ku Adrianowi. Dymitr jest w moim wyobrażeniu przystojniejszy :D

Ocena:
5/6


***

Zapisałam się na prawko! I... jestem przerażona. Ja boję się samochodów, a samochody mnie. To... będzie naprawdę ciekawe. Dobrze, że póki co to dopiero teoria :) Trzymajcie za mnie kciuki :)

czwartek, 28 czerwca 2012

68. Gail Carriger - "Bezduszna"

wyd. Prószyński i S-ka, stron 318


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Po pierwsze, Alexia nie ma duszy. Po drugie, jest starą panną, której ojciec był Włochem, a  teraz nie żyje. Po trzecie, została zaatakowana przez wampira, co stanowi oburzające naruszenie zasad dobrego wychowania.
A dalej? Sprawy lecą na łeb, na szyję, gdyż ów wampir przypadkowo ginie z jej ręki, a nieznośny lord Maccon (hałaśliwy, gburowaty i zabójczo przystojny wilkołak) z rozkazu królowej Wiktorii wszczyna śledztwo.
Jedne wampiry znikają, inne pojawiają się znienacka, jakby wyrastały spod ziemi, a podejrzenia padają na Alexię. Czy nasza bohaterka zdoła rozwiązać zagadkę skandalu, który wstrząsnął londyńską socjetą? Czy charakterystyczna dla bezdusznych umiejętność neutralizowania sił nadprzyrodzonych okaże się pomocna, czy raczej przysporzy jej wstydu? I co najważniejsze - kto naprawdę zawinił? I czy podadzą ciasto z kajmakiem?

Moja wersja:
Alexia Tarabotti jest jedyna w swoim rodzaju – nie ma duszy, a jej dotyk sprawia, że zarówno wampiry jak i wilkołaki z powrotem stają się ludźmi. Dodatkowo jest dwudziestosześcioletnią, pyskatą i skrajnie gburowatą starą panną. Podczas jednego z dostojnych przyjęć zostaje zaatakowana przez niezarejestrowanego wampira i broniąc się zabija go. Wtedy też zjawia się nielubiany przez nią lord Maccon, który wszczyna śledztwo w tej sprawie...
Kim był tajemniczy wampir, którego zabiła panna Tarabotti? Gdzie giną samotne wampiry i wilkołaki? Jakie znaczenie dla śledztwa lorda Maccona będzie miała obecność Alexii?

Według mnie:
- początkowo dość ciężko było mi przebrnąć przez tę książkę. Jakoś z góry byłam uprzedzona. A może chodziło mi o to, że czas akcji to XVIII wiek, a ja nie jestem zwolenniczką „historycznych” książek? Jednak w końcu (po jakichś 100 stronach) akcja przyspieszyła, wydarzenia stały się naprawdę ciekawe, ja przyzwyczaiłam się do dość dostojnego języka i czytanie ruszyło pełną parą.
- jak już wspomniałam, akcja ma miejsce w XVIII wieku. Zapewne wiecie, że to ten okres w historii, kiedy podróżuje się karocami, kobiety noszą rozłożyste, piekielnie niewygodne suknie, osłaniają ciała przed widokiem innych ludzi (mężczyzn), ci z kolei są płcią dominującą. Tu jest praktycznie tak samo. Ale nie do końca. Po mieście poruszają się wilkołaki, wampiry, spotkać można nawet duchy a także „bezdusznych”, takich jak nasza główna bohaterka. Ludzie są do tego absolutnie przyzwyczajeni, ba!, nadprzyrodzeni mają nawet swoje władze, które ich kontrolują. Wampiry przynależą do uli, gdzie tak jak pszczoły, mają swoje królowe, które jako jedyne mają prawo tworzenia „nowych”. Wilkołaki zrzeszają się w watahy, każda wataha ma swoich przełożonych (alfę i betę). Wydawać by się mogło: idealny ład. I tak też jest, niestety, do czasu, aż wampiry i wilkołaki zaczynają ginąć, a po miasteczku zaczyna poruszać się tajemnicza postać, nie będąca żadnym ze znanych nadprzyrodzonych.
- bardzo polubiłam bohaterów. Mają przeróżne charaktery, niezwykle wyraziste. Każdy z nich jest niepowtarzalny. W ostatecznym rozrachunku nie da się ich nie lubić.
- choć z początku byłam zawiedziona i poważnie zastanawiałam się nad oddaniem tej książki do biblioteki bez dokończenia jej, ostatecznie zmieniłam zdanie i gorąco ją Wam wszystkim polecam;)

Okładka:
Raczej nie przypadła mi do gustu. Kobieta na niej przedstawiona wygląda moim zdaniem nienaturalnie. Reszta też mi się nie podoba.

Ocena:
4/6

***

Dawno tu nie zaglądałam, dopiero dzisiaj znalazłam chwilę żeby coś wstawić, a to dlatego, że ciągle latam po mieście i robię zakupy, bo w sobotę wyprawiam osiemnastkę! :) I ciągle mi czegoś brakuje. Mam nadzieję, że w wakacje znajdę więcej czasu na bloga.
A jak Wasze świadectwa, jesteście zadowoleni? Ja bardzo, udało mi się załapać na świadectwo z paskiem, więc rozpiera mnie duma:)
Pozdrawiam i już teraz życzę wszystkim udanych wakacji!!

wtorek, 5 czerwca 2012

67. Becca Fitzpatrick - "Crescendo" [2]

z serii "Szeptem"
wyd. Otwarte, stron 400

O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Crescendo to kontynuacja bestsellerowej powieści Becki Fitzpatrick Szeptem.
Patch to wielka miłość Nory. To także jej Anioł Stróż.
On uratował jej życie, ona wyrwała go z otchłani potępionych. Są sobie przeznaczeni.
Jednak Patch wydaje się zamieszany w niewyjaśnioną śmierć ojca Nory. Dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo…
Tajemnice budzą niepokój, niepewność przeradza się w strach.

Moja wersja:
Nora i Patch są szczęśliwą parą. Na przeszkodzie nadal stoi im jednak jeden drobny szczegół: on jest jej Aniołem Stróżem. I z czasem ich związek zaczyna przeszkadzać archaniołom, a Patch zmienia się... Nora zaczyna podejrzewać, że jest zamieszany w zabójstwo jej ojca. Na dodatek po wielu latach wraca jej przyjaciel z dzieciństwa, Scott. Dziewczyna odkrywa, że on także zmienił się nie do poznania, a co najdziwniejsze, ma umiejętności charakterystyczne dla nefilów...
Kim jest Scott? Jaki związek z zabójstwem ojca Nory ma Patch i czy ich związek przetrwa kryzys?

Według mnie:
- crescendo – według Wikipedii jest to stopniowe wzmacnianie natężenia dynamiki w utworze muzycznym. A co ma wspólnego z książką? Jak zapewne część z was zauważyła, tytuły serii związane są z dźwiękiem. Myślę, że określają, jaki mniej więcej będzie poziom akcji i niebezpieczeństw w powieści. „Szeptem” było owiane tajemnicą, wszystko odbywało się po cichu, szeptem... W „Crescendo” akcja rozwija się stopniowo, często wybuchają awantury, pada zdecydowanie za dużo niepotrzebnych słów między bohaterami, co jest absolutnym odejściem od tajemniczości. Dynamika utworu stopniowo staje się coraz szybsza. Trzeci tom ma tytuł „Cisza”. Gdy go przeczytam dowiem się, czy moja teoria jest słuszna ;)
- książkę (a właściwie m-booka) przeczytałam równie szybko jak poprzedni tom. Akcja toczy się tu nawet nieco szybciej i, podobnie jak w „Szeptem”, do samego końca nie wiedziałam kto jest dobry, a kto zły, kto jest przyjacielem, a kto stał się wrogiem. Autorka tak doskonale stworzyła całą fabułę, że ciężko jest się czegokolwiek domyślić, a każdy pomysł czy przeczucie dotyczące dalszych wydarzeń po chwili stają się wręcz śmieszne i absolutnie nietrafione. Moim zdaniem: bomba. Muszę jeszcze dowiedzieć się, czy pani Fitzpatrick napisała jeszcze jakąś książkę poza tą serią – chętnie bym porównała, by ostatecznie wyrobić sobie zdanie o autorce. A może Wy możecie mi coś polecić?
- nie będę więcej pisać o tej książce: niewiele jest do powiedzenia, kiedy opisuje się następny tom danej serii. To, co najważniejsze, zostało napisane, a muszę zostawić sobie jeszcze coś na zapas – na trzeci tom, po który sięgam z ogromną ochotą, zwłaszcza ze względu na niesamowite (i jednocześnie diabelnie irytujące) zakończenie.

Okładka:
Z racji tego, że „książkę” czytałam w telefonie (tak, tak, mama też mi mówi że za kilka lat będę ślepa) nie miałam do czynienia z okładką, ale zgrabnie wyszukałam ją za pomocą wujka Google i oto co o niej myślę:
Przedstawia Norę stojącą w deszczu, burzy. Obok niej (z jej dłoni?) wypadło czerwone pióro, zapewne anielskie.
Okładki tej serii są bardzo mroczne. I dobrze, bo oddają w ten sposób charakter powieści.

Ocena:
5/6

***

Ciągle zamknięta w czterech ścianach z tymi cholernymi kropkami! Nuuuudzę się!!
Za 3 tygodnie kończę 18 lat, trzymajcie kciuki, żebym do tego czasu wyzdrowiała :)

piątek, 1 czerwca 2012

66. Alyson Noël - "Błękitna godzina" [2]

z serii "Nieśmiertelni"
wyd. Dolnośląskie, stron 285


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Ever Bloom zdawało się, że po tragicznych przeżyciach i stracie ukochanej rodziny w końcu odnalazła szczęście. Zakochana bez pamięci w Damenie, układa sobie życie na nowo. Zdobywa wiedzę dostępną tylko dla wybranych, a jej moce rosną. Tymczasem coś strasznego zaczyna się dziać z Damenem. Tajemnicza choroba sprawia, że nie tylko słabnie, starzeje się i traci dar nieśmiertelności, ale coś odbiera mu także pamięć, tożsamość, uczucia – życie.
Ever postanawia zrobić, co tylko w jej mocy, by ratować ukochanego. Przenosi się do Summerlandu – krainy, w której poznaje nie tylko sekret przeszłości Damena, ale także starożytne księgi, kryjące tajemnicę podróżowania w czasie. Zbliżająca się „błękitna godzina” to jedyny moment, kiedy można odwrócić bieg historii. Ever musi wybrać – czy cofnąć wskazówki zegara i uratować rodzinę przed wypadkiem, czy zostać w teraźniejszości i walczyć o Damena, który z każdym dniem traci siły.

Moja wersja:
Kontynuacja „Ever”. Ever, po tym, jak dowiedziała się kim jest, powoli dostosowuje się do nowej sytuacji. Uczy się wykorzystywać nowe umiejętności i cały swój czas spędza z Damenem, którego kocha całym sercem. Niestety, z chłopakiem zaczyna dziać się coś złego. Ever podejrzewa, że zachorował, ale tu jeden fakt się nie zgadza: przecież jest Nieśmiertelnym, a Nieśmiertelni nie chorują...
Co dzieje się z Damenem? Czy Ever znajdzie sposób, by mu pomóc? I czy nowy uczeń ma jakiś związek z „chorobą” Damena?

Według mnie:
- jestem zaskoczona, niestety negatywnie. Tak, wiem, jest pełno osób, które powiedzą, że powieść jest świetna i tak dalej, ale ja mam inną opinię. Rozczarowali mnie bohaterowie, fabuła. Jedynie zakończenie nieco podwyższa moją ocenę. Ale po kolei.
- wydarzenia: łatwe do przewidzenia, często żałosne i, tak mi się wydaje, pisane na siłę, często się dłużyły.
- bohaterowie: niestety tu też jestem zawiedziona. Ever niczego nie nauczyła się po wydarzeniach kończących pierwszy tom, ciągle jest łatwowierna, ufa wszystkim dookoła a później przez to spotyka ją kara. Cały czas czuje się niezrozumianą przez świat, zagubioną sierotą. Damena praktycznie nie ma, mamy do czynienia z jego „wrakiem”, jeśli można to tak nazwać. I, bynajmniej, ten nowy Damen bardzo mnie irytował. Pozostali bohaterowie też często mnie denerwowali. Pseudo-przyjaciele Ever, zostawiający ją zawsze, kiedy ta ich potrzebuje. Nowy uczeń, Romano, do złudzenia przypominający Drinę z poprzedniego tomu. No błagam, jak się wprowadza nowy czarny charakter to było by bardzo miło, gdyby różnił się od poprzedniego czymś więcej niż płcią i imieniem.
- nasuwa mi się jedno pytanie: ta książka to była zabieg celowy, czy może autorkę do napisania zmusił żądny sukcesu wydawca? Owszem, przeczytam trzeci tom, jak tylko gdzieś się na niego nadzieję, bo w mojej bibliotece go nie ma, ale tylko dlatego, że zakończenie (najlepszy fragment tej książki, choć też nie robiący szału) rozbudziło moją ciekawość co do dalszych losów bohaterów.

Okładka:
Skojarzyła mi się ze „Zmierzchem”. Dziewczyna (Ever?) trzyma w wyciągniętej dłoni szklaną kulę. Z początku myślałam, że to jabłko, stąd to skojarzenie.

Ocena:
3-/6

***

Dłuuugo zabierałam się, żeby coś dodać. Najpierw mi się nie chciało, później chrzanił mi się internet, a teraz, dokładnie tydzień temu dostałam ospę wietrzną i w sumie to dopiero wczoraj poczułam się na tyle dobrze żeby wstać z łózka. A i tak, siedzę przed laptopem i czuję się, jakbym biegła maraton. Kurczę, ospa w wieku osiemnastu lat strasznie się paprze:(:(
No bynajmniej, najlepszego kochani w Dniu Dziecka. Bo pamiętajcie, niezależnie od wieku, każdy z nas jest dzieciakiem:)

wtorek, 8 maja 2012

67. Nicholas Sparks - "Ostatnia piosenka" - recenzja urodzinowa!

wyd. Albatros, stron 445


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Siedemnastoletnia Ronnie reaguje z niechęcią na informację, że całe lato spędzi z ojcem, z którym od dawna nie utrzymuje kontaktów. Trzy lata wcześniej jej rodzice rozwiedli się, a zmęczony robieniem kariery ojciec Ronnie, utalentowany pianista wykładający w konserwatorium Juilliarda, porzucił Nowy Jork i przeniósł się do miasteczka w Północnej Karolinie. Dla zbuntowanej dziewczyny to ciężka próba: przyzwyczajona do zgiełku wielkiego miasta, zakochana w jego nocnym życiu i modnych klubach, musi zmierzyć się z senną atmosferą małej mieściny orz stawić czoło ojcu, do którego ciągle czuje żal. Czy będzie to najgorsze lato w jej życiu? Wszystko na to wskazuje. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć - na przykład tego, że pozna Willa, przystojnego siatkarza, obiekt westchnień miejscowych dziewcząt, ani tego, że zakocha się z wzajemnością.

Moja wersja:
Ronnie nienawidzi ojca. Trzy lata temu porzucił ją, jej mamę i małego braciszka bez słowa wyjaśnienia. A teraz nagle okazuje się, że dziewczyna ma razem z bratem spędzić u niego wakacje.
Jak łatwo przewidzieć, dziewczyna jest wściekła. Planuje zemstę, chce, by ojciec pożałował tego, co zrobił. Jednak sprawy przyjmują nieoczekiwany obrót – lato staje się zupełnie inne niż planowała dziewczyna.
Czy Ronnie wybaczy ojcu? Jaki wpływ będą na nią mieli jej nowi, wakacyjni znajomi? I czy dziewczyna zdecyduje się jeszcze raz siąść do znienawidzonego dzięki ojcu fortepianu i zagrać „Ostatnią piosenkę”?

Według mnie:
- to już któraś z kolei książka Sparksa, którą przeczytałam. Wszystkie są świetne, absolutnie niepowtarzalne – Sparks jest na pewno moim idolem.
- „Ostatnia piosenka” również jest bardzo niesamowita. Poza wakacyjną młodzieżówką, jaką po kilku stronach wydaje się być, okazuje się prezentować wiele ważnych wartości. Miłość i przyjaźń – to główne motta książki, lecz zaraz obok widzimy, jak ważne w życiu każdego człowieka są wiara, szczerość, umiejętność przyznawania się do winy i wybaczania innym i samemu sobie. Sparks prezentuje tu, jaką postawę należy przyjąć, kiedy życie staje się naprawdę beznadziejne. Dzięki niemu dowiadujemy sobie, jak na identyczną sytuację patrzy dorosły, jak nastolatek, który uczy się życia i jak rozumiejące więcej niż inni przypuszczają dziecko. Ogrom treści, jaką zawiera w sobie ta jedna opowieść jest naprawdę nie do opisania. Przy „Ostatniej piosence” można znaleźć odpowiedzi na dręczące nas pytania, poprawić sobie humor, a czasem także troszeczkę popłakać.
- oczywiście gorąco polecam zarówno starszym, jak i tym młodszym czytelnikom. Nie pożałujecie;)

Okładka:
Filmowa – Ronnie i Will, w świetle zachodzącego słońca na plaży. Bardzo ciepła i romantyczna.

Ocena:
6/6

***

Chociaż w ogóle nie mam czasu, wstawiłam recenzję, na dodatek jednej z moich ulubionych książek, a to wszystko dlatego, że os-meus-libros OBCHODZI dzisiaj PIERWSZE URODZINY!

Z tej okazji pragnę zarówno sobie, jak i Wam wszystkim, życzyć wytrwałości w blogowaniu, rozwijania swoich pasji i przede wszystkim duuużo wiary w siebie. :) Sto lat, kochani!

08.05.2011 roku, po kilkudniowych przygotowaniach, dodałam pierwszą notkę na os-meus-libros (choć wtedy był to jeszcze onet). Początkowo szło mi marnie - nie miałam zielonego pojęcia, jak tak naprawdę powinny wyglądać dodawane przeze mnie posty, ale dzięki Wam i Waszym wskazówkom szybko wszystkiego się nauczyłam, począwszy od pisania tekstów, skończywszy na zmianach szablonów (a nigdy nie umiałam tego robić!).
Dziś mija rok, a ja widzę, że czas ten był bardzo owocny. Wiele się zmieniło, zarówno w moim życiu prywatnym, jak i tu, w eterze. Nawiązałam wiele znajomości, zyskałam nowych przyjaciół. W listopadzie przeniosłam się na blogspota (choć naprawdę ciężko było mi porzucić onet) i absolutnie tego nie żałuję. Te 366 dni spędzonych tu z Wami wniosło do mojego życia wiele dobrego.

Kochani Bloggerzy! Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego najlepszego. I baaardzo Wam wszystkim dziękuję - bez Was nie byłoby tej strony. Jesteście naprawdę niesamowici!

***

No a teraz trochę z innej beczki: jak tam, maturzyści? Jestem z Wami, i trzymam za Was wszystkich kciuki!

sobota, 21 kwietnia 2012

66. Harvard Lampoon - "Zmrok"

wyd. Świat Książki, stron 160

O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Zabawny, zaskakujący pastisz słynnego "Zmierzchu"! Błyskotliwa, niebywale śmieszna opowieść o pewnej licealistce Belle Goose, szukającej wampira, który by ją ukąsił, dzięki czemu mogłaby przejść na drugą stronę lustra, niczym Alicja. W ponurym miasteczku Switchblade bohaterka poznaje dziwnego Edwarda Mullena, w którym natychmiast się zakochuje. Niestety, nie jest on wampirem... Kapitalny język: osobliwa mieszanka żargonu młodzieżowego, nowomowy reklam telewizyjnych oraz napuszonego stylu a`la Mniszkówna.

Moja wersja:
Nastoletnia Belle Goose przyjeżdża do ojca do miasteczka Switchblade. Wie, że w mieście tym żyją wampiry i postanawia z własnej woli paść ich ofiarą. W szkole poznaje niezwykłego i tajemniczego Edwarda Mullena, którego od razu uznaje za wampira, a dodatkowo: zakochuje się w nim. Liczy, że chłopak przemieni ją w wampirzycę. Robi wszystko, by go zdobyć, jednak nagle okazuje się, że Edward wcale nie jest wampirem...
Czy Belle przestanie kochać Edwarda? Czy nadal będzie szukała wampira? Kim w końcu okaże się być Edward Mullen?

Według mnie:
- parodie jakoś do mnie nie trafiają;/ Ta też mi się nie podobała. Jest żałosna, nie zliczę, ile razy plątałam się w akcji i nie wiedziałam o co chodzi. Po prostu koszmar. Główna bohaterka jest jeszcze bardziej beznadziejna niż „oryginalna” Bella, Edward jest wątłym małolatem i na dokładkę kompletnym idiotą... Nawet nie wiem jak to skomentować. Recenzja krótka, bo brakuje mi słów. Absolutnie odradzam.

 Okładka:
Najzabawniejsza z całej „błyskotliwej, niebywale śmiesznej” parodii: ogryzek od jabłka, czyli nawiązanie do okładki pierwszego tomu „Zmierzchu”.

Ocena:
2-/6 – za tę okładkę

wtorek, 10 kwietnia 2012

65. K. Cast, A. Noel, R. Mead, K. Armstrong, F.L. Block - "Pocałunki z piekła"

wyd. Amber, stron 262


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Dziewczyna, której pocałunek może przywrócić życie, wampirzyca, która musi zaufać tajemniczemu chłopakowi, zakochani z dwóch różnych światów, których muszą się wyrzec dla uczucia, nieśmiertelni kochankowie, którzy dla miłości zaryzykują swą nieśmiertelność, wampir zauroczony śmiertelniczką niebezpieczną dla niego jak blask słońca…
Ten, kto zasmakował  zakazanego pocałunku, zapłaci za chwilę zapamiętania własną duszą.

Moja wersja:
1. Kristin Cast – „Powyżej”
Dziewczyna uciekająca ze świata, w którym nikt nie potrafi jej zrozumieć... Rheena wydostaje się na ziemię – Powyżej. Spotyka tam mężczyznę, z którym związuje ją więź. Ale złe moce z Poniżej nie śpią...

2. Alyson Noȅl – „Przywróć mnie do życia”
Danika Kavanough wyrywa się ze znienawidzonego miasta i przyjeżdża do Akademii Sztuk Pięknych, by rozwijać swoją pasję – malarstwo. Od samego początku czuje, że ze szkołą jest coś nie tak – mgła na szkolnych korytarzach, brak innych uczniów oraz dziwne zachowanie służby sprawiają, że dziewczyna próbuje dowiedzieć się, jak mroczną tajemnicę skrywa szkoła oraz jej nowy znajomy, Bram...

3. Richelle Mead – „Blask słońca”
Eric Dragomir jest morojem i absolwentem Akademii Wampirów im. św. Władimira. Ma piękną dziewczynę, Emmę i skłonności do skakania z kwiatka na kwiatek. Podczas rejsu na wyspę, gdzie organizowana jest ogromna impreza dla absolwentów, poznaje Rheę – morojkę pochodzącą z innej uczelni dla wampirów – i od razu zaczyna łączyć ich niezwykła więź...

4. Kelley Armstrong – „Polowanie”
Katiana ma 16 lat i od pół roku jest wampirem. Została nim, gdy rodzice pozwolili, by została poddana eksperymentom przez tajemnicze stowarzyszenie Edison Group. Teraz uczy się wampiryzmu – stara się pokonać żądzę krwi, próbuje nauczyć się udawać dawną siebie. Razem ze swoją opiekunką, Marguerite, ma jechać do Nowego Jorku, by poznać inne wampiry mogące jej pomóc, ale zostaje napadnięta przez łowców z Edison Group i razem z dwoma innymi ofiarami wampirzego eksperymentu porwana w nieznanym celu...

5. Francesca Lia Block – „Lilith”
Paul Michael jest poniżany. Żyje we własnym świecie, marzy o ucieczce z planety. Pewnego dnia zauważa tajemniczą Lilith – zawsze ubraną na czarno, starannie zakrywającą swe ciało. Od samego początku coś go do niej przyciąga... choć wie, że nie jest ona zwykłym człowiekiem...

Według mnie:
- Zbiór opowiadań zarówno znanych jak i tych mniej popularnych autorek paranormal romance.
- Każde z opowiadań jest bardzo indywidualne - i najchętniej każde oceniłabym osobno. Pierwsze i ostatnie, będące autorstwa Kristin Cast i Francescy Lii Block absolutnie nie przypadły mi do gustu. Były bardzo krótkie i raczej mało treściwe, a to ostatnie wydało mi się nieprzemyślane, błahe i bardzo amatorskie.
- Pozostałe opowiadania podobały mi się o wiele bardziej. Najlepszym okrzyknę "Polowanie" Kelley Armstrong, które opowiadało o nowonarodzonej wampirzej nastolatce, próbującej odnaleźć się w nowym świecie i uciekającej przed tajemniczym stowarzyszeniem prowadzącym eksperymenty na wampirach.
- Książka ma u mnie wielki plus także za "obecność" opowiadania Richelle Mead "Blask słońca", które można uznać za uzupełnienie jej serii o uwielbianej przeze mnie "Akademii wampirów" - tekst ten opowiada losy nastoletniego Erica Dragomira, znanego czytelnikom Akademii jako ojciec Lissy.
- Książkę czyta się szybko, jest lekką lekturą, dobrą zwłaszcza dla fanów paranormalnych opowieści.

Okładka:
Dwa kwiaty czerwono (a może ciemnoróżowo) – białe. Wyglądają jak tulipanki, ale absolutnie nie znam się na kwiatkach, więc pewnie machnęłam gafę;)

Ocena:
4/6

***

I już po świętach! Nawet nie poczułam, że były... A jutro od nowa szkoła... Ech.

niedziela, 25 marca 2012

64. Stephenie Meyer - "Intruz"

wyd. Dolnośląskie, stron 556


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa duszy coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, który miał być jej wrogiem. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, którego obie kochają.

Moja wersja:
Ziemię napadły nieznane postacie i zamieszkały w ludzkich ciałach przejmując kontrolę nad ludźmi i ich umysłami. Były to „dusze” z innych planet chcące zaprowadzić pokój na świecie. Melanie jest jednym z ostatnich wolnych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Jednak nie udaje jej się uciec – w jej ciało zostaje wszczepiona dusza, Wagabunda. Melanie nie ma jednak zamiaru poddać się bez walki i nie pozwala intruzowi przejąć kontroli nad swoim umysłem. Przekonuje ją, że ludzie nie są źli, pokazuje jej także wspomnienia o Jaredzie, mężczyźnie, którego kocha. Wagabunda, zszokowana siłą miłości kobiety, w której ciele mieszka, ucieka przed innymi duszami, by razem z Melanie odszukać Jareda.
Kogo spotkają na swej drodze? Czy Jared zaakceptuje Wagabundę? I w końcu, czy Wagabunda i Melanie będą potrafiły żyć razem w jednym ciele?

Według mnie:
- „Intruza” czytałam już dawno temu, ale cały czas chętnie wracam do książki, albo chociaż do ulubionych fragmentów. Ta powieść naprawdę robi wrażenie na czytelniku. Często się przy niej śmiałam, ale zdarzały się też momenty, kiedy płakałam razem z bohaterami, przeżywając ich wzloty i upadki.
- mieliście kiedyś okazję trzymać tę książkę w dłoni? Kiedy zamawiałam ją sklepu internetowego, nie patrzyłam, ile „Intruz” ma stron ani jakiego jest formatu. Dlatego też kiedy otworzyłam paczkę i zobaczyłam, jak książka jest duża, oniemiałam. Nie mieści mi się na wysokość na półce! :D A przy tym ma ponad pół tysiąca stron. Pisana jest dość drobną czcionką... Ale co z tego, skoro nie sposób się przy niej nudzić ani przez moment?
- osobiście uważam, że „Intruz” jest lepszą powieścią niż cała seria „Zmierzch”. Jest to zdecydowanie najlepsza książka Meyer, którą miałam dotąd okazję czytać.
- bardzo, bardzo, bardzo polecam zwolennikom fantastyki. Wielbicielom innych gatunków również, ponieważ myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie;)

Okładka:
Na całej okładce jest fragment twarzy człowieka, w którego ciele zamieszkała dusza. Po czym to poznać? Po oczach. Wokół źrenicy widnieje srebrna obwódka, a to znak charakterystyczny przy ingerencji duszy w ciało człowieka. Możliwe nawet, że jest to twarz Melanie/Wagabundy. Okładka prosta, specyficzna, typowa dla książek Stephenie Meyer.

Ocena:
6/6

niedziela, 18 marca 2012

63. Michael Gerber - "Barry Trotter i Bezczelna Parodia"

wyd. MAG, stron 264


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Hokpok to najbardziej znana szkoła magii w świecie czarodziejów, a Barry Trotter to jej najsłynniejszy uczeń. Dzieje się tak, odkąd "Barry Trotter i kawior filozoficzny" J.G. Rollins pobił wszelkie rekordy sprzedaży na całym świecie...
Barry stał się tak ważny dla szkoły, że rada zgodziła się, by mógł pobierać nauki w Hokpoku tak długo, jak zechce...
Barry Trotter ma obecnie 22 lata. Życie wiecznego studenta, wolne od opłat i pełne chętnych groupies, upływa miło i przyjemnie, teraz jednak nadciąga katastrofa. W Hollywood rozpoczęto zdjęcia do filmu "Barry Trotter i nieunikniona próba zrobienia kasy" i dział marketingowy wytwórni Braci Wagner pracuje na pełnych obrotach. Wkrótce Hokpok zaleje fala oszalałych, spragnionych pamiątek Gumoli, którzy rozszarpią go na strzępy, strzępy sprzedadzą na Allegore, nie pozostawiając nawet kamienia na omszałym kamieniu.
Trzeba koniecznie powstrzymać realizację filmu. Mniejsza o Lorda Vielokonta - Barry musi stawić czoło najpotężniejszej, najohydniejszej sile, jaką zna świat - Hollywood!
OBOWIĄZKOWE PRAWNE BLEBLANIE
Ahem. Książki tej nie autoryzowała J.K. Rowling ani wydawcy powieści o Harrym Potterze. Harry Potter to zarejestrowany znak handlowy Warner Bros.
Dziękuję.
A teraz kupcie tę książkę.

Moja wersja:
Całkowita, w pełni bezczelna parodia „Harry’ego Pottera” i pani Rowling. Autor pozamieniał nazwy (np. Hogwart – Hokpok), imiona (np. Hermiona – Herbina) i nazwiska (np. Hagrid – Hamgryz), by w jak najciekawszy i najśmieszniejszy sposób pokazać serię „Harry Potter” w krzywym zwierciadle.
Barry Trotter to wieczny student. Pławi się w sławie, jego życie to sielanka, aż do czasu, gdy okazuje się, że w Hollywood nakręcany jest film o Trotterze, który może zniszczyć Hokpok! Trotter musi powstrzymać produkcję, nie zważając przy okazji na lorda Vielokonta.
Czy mu się uda? Jaką rolę odegrają w tym Lon i Herbina? Z kim zwiąże się Barry Trotter?

Według mnie:
- żałosna próba sparodiowania Pottera – książka w mojej opinii tak głupia, że aż naprawdę śmieszna :D
- dużo różnego rodzaju niesmacznych scen – od razu odechciewa się najbliższego posiłku
- w pewnym momencie czytając ją poczułam się jakbym zwariowała – najnormalniej w świecie się zgubiłam
- najlepsza jest dedykacja „(...) dla J.K. Rowling z bezwstydnym podziwem" oraz „Specjalny dodatek”, który rozłożył mnie na łopatki
- zjechane zasady ortografii i interpunkcji, co jednak było celowym zabiegiem autora (przyznał się :D)
- są jeszcze dwa tomy. Na razie nie mam odwagi ani ochoty ich czytać. Zobaczymy kiedyś.
- książkę polecam czytelnikom cierpliwym i wyrozumiałym, mającym duże poczucie humoru. Reszta niech w ogóle o tym zapomni, dobrze radzę.

Okładka:
Parodia Pottera. Gościu z zupełnie inną blizną (pytakrzyk?) na czole, z twarzą niczym małpa, czytający książkę o sobie. No i sowa siedząca mu na ramieniu i paląca fajkę (oby tylko!). Bez komentarza.

Ocena:
2/6

***

Wiosna przyszła!! Juppi!:D:D

niedziela, 11 marca 2012

62. C.L. Smith - "Wieczni wygnańcy"

wyd. Amber, stron 299


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Anioł wygnany z nieba i dziewczyna wygnana z ziemi połączeni wieczną miłością.
Zachariasz zrobiłby dla Mirandy wszystko. To dla niej łamie zasadę, jakiej aniołom stróżom nigdy łamać nie wolno: przybiera ludzką postać. Lecz nawet wtedy nie jest w stanie ochronić swojej śmiertelnej ukochanej. Zaatakowana przez wampira Miranda ulega mrocznej przemianie...
Zachariasz, skazany za karę na życie na ziemi, dostaje jednak drugą szansę i nowe zadanie: pokonać bezwzględnego władcę ciemności. Lecz żeby ocalić dziewczynę, którą obdarzył wiecznym uczuciem, i odzyskać niebo, będzie musiał stanąć u wrót piekła...

Moja wersja:
Miranda jest zwykłą nastolatką: chodzi na imprezy, do szkoły, nie jest idealna. Nie wie, że ma kogoś, kto czuwa nad nią od urodzenia – swego anioła stróża, Zachariasza.
Zachariasz niedawno uświadomił sobie, że Miranda znaczy dla niego więcej niż przeciętny podopieczny. Strzeże ją jak tylko potrafi, jednak gdy dziewczynę atakuje wampir, popełnia krytyczny błąd, którym doprowadza do przemiany Mirandy i wygnania go z nieba. Upadły anioł musi od teraz mieszkać na ziemi jako zwykły człowiek.
Mija rok i Zachariasz powoli odnajduje się w nowej roli. Postanawia wtedy zrobić jedno – odnaleźć nieumarłą ukochaną.
Gdzie jest Miranda? Czy Zachariasz ją znajdzie? I czy jest jeszcze jakakolwiek szansa, by ją uratować?

Według mnie:
- zawiodłam się bardzo. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po tej książce cudów (kupiłam ją, bo brakowało mi zamówienia do darmowej przesyłki), ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Historia jest oklepana. Język prosty, nawet za bardzo. Zachowanie anioła całkowicie burzy moje wyobrażenie dobrego, kochanego stróża z aureolą i puszystymi skrzydełkami – Zachariasz jest bezczelny, prostacki i czasem niemal wulgarny.
- czyta się szybko, akcja toczy się w równym tempie, pod koniec jest oczywiście punkt kulminacyjny, czytelnik odczuwa większe napięcie i strony przewraca bardzo często wręcz pochłaniając treść. Były też momenty, nad którymi zatrzymywałam się na dłużej (głównie po to, by się pośmiać). Te 299 stron zajęło mi nie więcej niż dwa wieczory.
- jedynym dużym plusem jaki dostrzegam w „Wiecznych wygnańcach” jest samo zakończenie. Nieprzewidywalne i absolutnie różniące się od treści książki, której bardzo łatwo jest się domyśleć. Moja siostra, która czytała powieść przede mną stwierdziła, że jest ona beznadziejna, ponieważ źle się kończy. Jednak ja się z nią nie zgadzam – wydaje mi się po prostu, że autorka chciała zostawić czytelnikom otwartą furtkę, aby każdy mógł zakończyć tę historię tak, jak chce. Ja, w przeciwieństwie do siostry, kończę ją happy endem.

Okładka:
Nieszczególna. Na czarnym tle, nad czerwonym tytułem, jest fragment skrzydła. Zapewne anielskiego, mi jednak kojarzy się z jakimś białym drapieżnym ptaszyskiem.

Ocena:
3-/6
***

Wreszcie znalazłam chwilę czasu i (nie ukrywam) chęci na nową recenzję. Teraz uciekam czytać Wasze nowości, bo... no cóż, nie pamiętam kiedy ostatnio to robiłam;/

poniedziałek, 27 lutego 2012

61. L.J. Smith - "Pamiętniki wampirów, księga 1: Przebudzenie, Walka, Szał"

wyd. Amber, stron 504
O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:

Dwa wampiry. Dwaj nienawidzący się bracia. I piękna dziewczyna, której obaj pragną…

Elena: piękna i popularna, może mieć każdego chłopaka.
Stefano: tajemniczy i mroczny, wydaje się jedynym chłopakiem odpornym na wdzięki Eleny.
Damon: seksowny, niebezpieczny i opętany żądzą zemsty na Stefano – bracie, który go zdradził.
Połączy ich uczucie, które może się okazać równie zabójcze jak blask słońca…

Moja wersja:
Elena Gilbert jest siedemnastoletnią sierotą i jednocześnie najpopularniejszą i najładniejszą dziewczyną w Liceum im. Roberta E. Lee w Fell’s Church. Po wakacjach wraca do szkoły, gdzie ponownie spotyka się ze starymi znajomymi. Do szkoły przychodzi także nowy uczeń: tajemniczy, zamknięty w sobie Stefano Salvatore. Elena, królowa szkoły, postanawia go zdobyć.
Z czasem jednak w Fell’s Church zaczynają dziać się dziwne rzeczy, na dodatek zawsze w pobliżu jest Stefano. Jednak gdy do miasta przybywa jeszcze jeden mężczyzna, przedstawiający się jako Damon Salvatore, Elena zaczyna podejrzewać, że Salvatore’owie nie są zwykłymi ludźmi...
Kim są Stefano i Damon? Czy Stefano zwiąże się z Eleną? Jakie konsekwencje poniesie dziewczyna w związku ze znajomością tajemniczych braci?

Według mnie:

- tę książkę czytałam co najmniej 3 razy. Nie ze względu na to, że tak mi się podobała (bo wcale tak nie było), ale dlatego, że szłam na konkurs na jej temat. I szczerze mówiąc: już nie chce mi się na nią patrzeć:D
- zdecydowanie wolę oglądać ekranizację. W książce Elena jest pustą blondynką (bez obrazy dla blondynek, sama nią jestem!), która uważa, że wszystko i wszyscy należą do niej. Stefano jest absolutnym pantoflarzem. Jedynie Damon jest taki, jaki powinien być.
- akcja toczy się bardzo szybko, ale przez długi czas nic konkretnego się nie dzieje. Elena i Stefano są bardzo dynamiczną parą i czasem jest to niezwykle irytujące.
- raczej nie polecam, chyba że ktoś, podobnie jak ja, chce porównać serial i książkę.

Okładka:
Ja mam przed sobą filmową, która przedstawia Damona, Elenę i Stefana stojących obok siebie. Dla przykładu wkleiłam także oryginalną.

Ocena:
3-/6

***

Skończyły mi się ferie:( Przede mną jeszcze 3 dni rekolekcji i... powrót do przeszłości. Ech...

niedziela, 19 lutego 2012

60. Becca Fitzpatrick - 'Szeptem' [1]

z serii "Szeptem"


wyd. Otwarte, stron 329


O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Czasem zdarza się miłość nie z tego świata. Naprawdę nie z tego świata...
Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że szesnastoletnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły dziać się rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba że...
Chyba że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi. O Twoje życie.
Ale cicho sza... Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem.

Moja wersja:
Podczas lekcji biologii nauczyciel zarządza zmianę miejsc. Nora musi usiąść w ławce z Patchem – dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że widzi go w klasie po raz pierwszy w życiu. Patch nie przypada jej do gustu – jest mrukliwy, wredny, nieuprzejmy i zdecydowanie zbyt pewny siebie. Niestety, nauczyciel nie pozwala jej zmienić miejsca. A od tego czasu wokół Nory zaczynają dziać się podejrzane rzeczy...
Kim jest Patch? Co ukrywa? Skąd wie WSZYSTKO o Norze?

Według mnie:
- dość sceptycznie podchodziłam do tej książki (jak zwykle;)), ale już po kilku pierwszych kartkach nie mogłam się  od niej oderwać. Co prawda bardzo szybko wytypowałam „tego złego” i nie pomyliłam się przy tym, ale jeśli chodzi o samego Patcha, to do samego końca nie potrafiłam określić czy jest dobrym, czy złym bohaterem. Autorka stworzyła tyle scen, w których pokazywał się z różnych stron, że sama zwątpiłam. Dobrze, że wszystko się wyjaśnia;)
- jeśli chodzi o samą główną bohaterkę, raczej niczym się nie wyróżnia. Jest typową szesnastolatką, ma swoją „przyjaciółkę od serca”, zaciętego wroga w klasie, no i oczywiście, chcąc nie chcąc, zakochuje się w początkowo znienawidzonym Patchu. Czasem się z nią utożsamiałam, przede wszystkim dlatego, że obie nie potrafiłyśmy rozpracować Patcha.
- ogólnie rzecz biorąc polecam wszystkim. Sama chętnie sięgnę po następne tomy.

Okładka:
Bardzo ciekawa. Przedstawia upadłego anioła z poszarpanymi skrzydłami. Bardzo mi się podoba.

Ocena:
5/6

***

Połowa ferii już za mną:( Recenzja krótka, beznadziejna, podobnie jak mój humor ostatnimi czasy.
Szablon
©Sleepwalker
WS