wyd. Dolnośląskie, stron 556
O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa duszy coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, który miał być jej wrogiem. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, którego obie kochają.
Moja wersja:
Ziemię napadły nieznane postacie i zamieszkały w ludzkich ciałach przejmując kontrolę nad ludźmi i ich umysłami. Były to „dusze” z innych planet chcące zaprowadzić pokój na świecie. Melanie jest jednym z ostatnich wolnych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Jednak nie udaje jej się uciec – w jej ciało zostaje wszczepiona dusza, Wagabunda. Melanie nie ma jednak zamiaru poddać się bez walki i nie pozwala intruzowi przejąć kontroli nad swoim umysłem. Przekonuje ją, że ludzie nie są źli, pokazuje jej także wspomnienia o Jaredzie, mężczyźnie, którego kocha. Wagabunda, zszokowana siłą miłości kobiety, w której ciele mieszka, ucieka przed innymi duszami, by razem z Melanie odszukać Jareda.
Kogo spotkają na swej drodze? Czy Jared zaakceptuje Wagabundę? I w końcu, czy Wagabunda i Melanie będą potrafiły żyć razem w jednym ciele?
Według mnie:
- „Intruza” czytałam już dawno temu, ale cały czas chętnie wracam do książki, albo chociaż do ulubionych fragmentów. Ta powieść naprawdę robi wrażenie na czytelniku. Często się przy niej śmiałam, ale zdarzały się też momenty, kiedy płakałam razem z bohaterami, przeżywając ich wzloty i upadki.
- mieliście kiedyś okazję trzymać tę książkę w dłoni? Kiedy zamawiałam ją sklepu internetowego, nie patrzyłam, ile „Intruz” ma stron ani jakiego jest formatu. Dlatego też kiedy otworzyłam paczkę i zobaczyłam, jak książka jest duża, oniemiałam. Nie mieści mi się na wysokość na półce! :D A przy tym ma ponad pół tysiąca stron. Pisana jest dość drobną czcionką... Ale co z tego, skoro nie sposób się przy niej nudzić ani przez moment?
- osobiście uważam, że „Intruz” jest lepszą powieścią niż cała seria „Zmierzch”. Jest to zdecydowanie najlepsza książka Meyer, którą miałam dotąd okazję czytać.
- bardzo, bardzo, bardzo polecam zwolennikom fantastyki. Wielbicielom innych gatunków również, ponieważ myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie;)
Okładka:
Na całej okładce jest fragment twarzy człowieka, w którego ciele zamieszkała dusza. Po czym to poznać? Po oczach. Wokół źrenicy widnieje srebrna obwódka, a to znak charakterystyczny przy ingerencji duszy w ciało człowieka. Możliwe nawet, że jest to twarz Melanie/Wagabundy. Okładka prosta, specyficzna, typowa dla książek Stephenie Meyer.
Ocena:
6/6