Dom Wydawniczy Rebis, 304 strony
Od
momentu, gdy obejrzałam trzeci odcinek czwartego sezonu mojego ukochanego
Sherlocka z cudownym Freemanem i jeszcze cudowniejszym Cumberbatchem, czuję
ogromną pustkę (brzmię żałośnie, wiem, zabieg celowy), dlatego też w celu jej
wypełnienia postanowiłam powrócić do świata Doyle’a. Dokończyłam Zagadki Sherlocka Holmesa, przez które
od pewnego czasu nie mogłam przebrnąć, a później sięgnęłam po książkę, która
czekała na mnie na półce już niemalże od roku. Mowa o Domu Jedwabnym Anthony’ego Horowitza.
Z
autorem spotkałam się już wcześniej, czytając inną „sherlockową” powieść o
wdzięcznym tytule Moriarty (recenzja
klik!). Pamiętam, że byłam zachwycona, chociaż tam akurat nie pojawił się
Holmes sensu stricte, a jedynie jego godny naśladowca. A tutaj mamy Sherlocka.
I Watsona. I skomplikowaną zagadkę, której rozwiązanie jest tak ohydne, że
przeraża nawet samego detektywa-konsultanta. Ale może po kolei.
Sto
lat po śmierci Johna Watsona, zgodnie z jego ostatnią wolą zostaje opublikowany
zapis jednej z najobrzydliwszych spraw, przy których rozwiązaniu pomagał
Sherlockowi Holmesowi. Początkowo zagadka wydaje się być dość niepozorną –
pewien marszand prosi detektywa o radę, gdyż wplątał się w międzynarodową
awanturę, której skutki odczuwa pomimo czasu, który już upłynął. Szybko okazuje
się jednak, że jest to dopiero początek. W sprawę zaangażowanych jest
zdecydowanie więcej osób, w tym również wysoko postawieni urzędnicy państwowi,
co z kolei sprawia, że wszystkie dowody są skrzętnie ukryte...
Pan
Horowitz po raz kolejny udowodnił, że cudownie orientuje się w świecie
wykreowanym przez Arthura Conana Doyle’a oraz, co najważniejsze, potrafi go w
niemalże idealny sposób odtworzyć. Powieść jest napisana z perspektywy
niezastąpionego Watsona. Autor odwzorował charaktery głównych bohaterów; mamy
zatem Sherlocka Holmesa, nieco oziębłego i bezuczuciowego (czy na pewno?), ale
jednocześnie wybitnie utalentowanego i oddanego najbliższemu i prawdopodobnie
jedynemu przyjacielowi, a także doktora Watsona, pozostającego w cieniu
kompana, ale również sprytnego oddanego sprawie. A sprawa jest nie byle jaka.
Zagadka
jest trudna. Trudna do tego stopnia, że nawet Mycroft, starszy brat detektywa,
bezradnie rozkłada ręce i wspomina, że w razie kłopotów nie będzie w stanie
pomóc Sherlockowi. A pomoc będzie potrzebna zanim się obejrzymy.
Nie
mogłam się oderwać od czytania. Co prawda pod sam koniec zaczęłam podejrzewać,
jaką tajemnicę skrywa deszczowy Londyn, ale i tak udało mi się to rozpracować
jedynie w pewnym stopniu. Kto wie, może wpływ miały na to zdolności dedukcyjne,
które rozwijam obserwując zarówno serialowego, jak i książkowego Holmesa?
A
czy Wy jesteście ciekawi, co mogło skłonić Watsona do ukrycia swoich notatek na
sto lat? Czym jest tytułowy Dom Jedwabny i jaką rolę odegra w życiu bohaterów? Czy
Sherlock Holmes po rozwiązaniu tej zagadki nadal będzie tym samym człowiekiem?
Jeśli chcielibyście poznać odpowiedzi na te pytania, gorąco zachęcam do
lektury. Z kolei jeśli mieliście już w łapkach tę książkę, chętnie podyskutuję
na jej temat w komentarzach!
Ocena:
10/10
***
Jestem! Odświeżyłam szablon i wracam do Was po bardzo długim czasie, z nadzieją, że jeszcze ktoś to zajrzy :) Udało mi się obronić tytuł licencjata i od października wracam na studia, tym razem po magisterkę. Mam nadzieję, że będę bardziej systematyczna i znajdę czas na bloga - a mam z czym do Was przychodzić!
Pozdrawiam! :)
Watson wychodzi z cienia ;)
OdpowiedzUsuńO tak, ma tu szansę się wykazać! :)
UsuńCoś czuję, że będę zachwycona tą pozycją :) Świetna recenzja, krótko, zwięźle i na temat - tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię i gorąco pozdrawiam :)
UsuńBrzmi świetnie! ;) Chyba muszę ją przeczytać. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ^_^
zaczytana-w-herbatkach.blogspot.com
Polecam, naprawdę warto :)
UsuńGratuluję licencjatu! Ciekawy szablon :) Książka zaś nie do końca w moim guście, ale będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Usuń