z serii "Jutro"
Wyd. Znak, stron 267
Ellie, Fi, Homer, Lee i Kevin znów przebywają w Piekle. Po
ostatniej porażce pogrążyli się w nostalgii, czują się porzuceni i
niedocenieni. Nie wiedzą, co powinni teraz robić, jakie działania podjąć ani
jak spróbować pokonać wrogie wojska. W końcu postanawiają opuścić bezpieczną
kryjówkę w górach tylko po to, by odnaleźć rodziców i móc choć przez chwilę na
nich popatrzeć. Los ma jednak inne plany…
Jeden dzień. Tyle czasu potrzebowałam, by przebrnąć przez piąty
tom tej świetnej serii. W ciągu tego jednego dnia znów przeniosłam się do
okupowanej Australii i próbowałam razem z bohaterami odnaleźć sposób na to, by
przetrwać, niszcząc przy tym to, co jest najcenniejsze dla wroga. Razem z nimi
przeżywałam chwile grozy, smutku, nieliczne i krótkie momenty, gdy stawali się
radośni i odprężeni.
Autor póki co spisuje się na medal. Świetne pomysły nie kończą
się, wszystko, o czym pisze jest realne i zdawać by się mogło, że faktycznie
miało miejsce podczas wojny w Australii. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że
jakaś sytuacja mogła być przesadzona i umieszczona w akcji na siłę.
Oczywiście pan Marsden nie skupił się jedynie na działaniach
wojennych. Czytelnik poznaje także uczucia bohaterów, czyta o ich rozterkach,
nie tylko tych związanych z tym, czy wojna pozbawiła ich człowieczeństwa, ale
także o z pozoru błahych problemach, jak na przykład ich nastoletnie miłości.
Dzięki temu można odpocząć od wojny i planów sabotażu.
Wydanie może i nie jest tak idealne, jak poprzednie: spotykałam
się zarówno z błędami literowymi, jak i złą interpunkcją. Są to jednak błędy
nieliczne, które nie przeszkadzają w lekturze, a na pewno zostały poprawione w
późniejszych wydaniach.
Okładka też nieco różni się od tych, do których przyzwyczaiłam
się czytając poprzednie tomy. Zazwyczaj przedstawiały one daleki krajobraz i
jedynie cienie bohaterów. „Jutro 5” ma okładkę zupełnie inną – nastolatka
siedząca na ulicy, oparta o mur jakiegoś budynku. Jest zamyślona i przygnębiona.
Czyżby była to Ellie?
Ocena: 5/6
Nie podzielam twojego entuzjazmu co do serii. Uważam, że jest niezwykle nudna. Ledwo przebrnełam przez pierwszy tom, a drugi tylko ruszyłam, już odechciało mi sie czytać. Dla mnie to troche nierealne, bo co takie dzieciaki mogą zrobić, kiedy ich wrogami jest uzbrojona armia? Może to po prostu przez moje nastawienie, ale tej serii mówie "nie" :D
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com/
Może faktycznie to kwestia nastawienia do serii :) Ja co prawda każdy tom czytałam z nieco mniejszym entuzjazmem, ale i tak mi się podobało. A co do realności... masz trochę racji, jednakże z czasem te dzieciaki zyskują silnego sprzymierzeńca, więc przestają być tylko nieszkodliwymi dziećmi. Pamiętajmy poza tym, że w ostateczności to tylko fikcja literacka :)
UsuńPozdrawiam! :)
Nie ciągnie mnie do tej serii, mimo wszystko. Ale może kiedyś spróbuję przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię, ale raczej nie w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńCała seria za mną :D
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i chyba jednak nie poznam. Wyrosłam już z młodzieżówek :(
OdpowiedzUsuń