z serii "Pocałunek anioła"
wyd. Dolnośląskie, stron 214
Ivy przestała wierzyć w anioły. Jej chłopak nie żyje, a ona nie
potrafi pogodzić się ze stratą. Ciężko jest jej wrócić do normalnego życia, a
sprawę komplikuje relacja, która zaczyna ją łączyć z przyszywanym bratem,
Gregorym. Tymczasem Tristan powrócił na ziemię jako anioł i za wszelką cenę
próbuje ostrzec Ivy przed grożącym jej niebezpieczeństwem. Jednakże dziewczyna
jest całkowicie zamknięta na wszelkie znaki, które jej wysyła…
„Pocałunek anioła” mnie nie zachwycił. Dostał niską ocenę, ponieważ
wszystko było przewidywalne, a na dodatek pierwszy tom był jednym długim
prologiem, w którym nic się nie działo. Czy „Potęga miłości” bardziej mnie
urzekła?
Po pierwsze: opis na tylniej okładce. Ogromnym minusem pierwszego
tomu było to, że wszystko było streszczone w opisie. Naprawdę wszystko. Tu na
szczęście nie popełniono już tego błędu. Więc czytamy.
A w książce… paranormal romance. Nieszczęśliwa miłość,
niebezpieczne zauroczenie, kłamstwa i zagadki. „Potęga miłości” jest o wiele
lepsza niż poprzedni tom i cieszę się, że dałam jej szansę. Nie wiadomo, po
czyjej stronie mamy stać. Choć ciągłe cierpienie Ivy może w pewnym momencie
wydać się męczące, to można je zrozumieć. Szuka szczęścia i próbuje żyć dalej,
choć to nie łatwe. Jest ufna, co – jak okazuje się na końcu książki – nie
wychodzi jej na dobre.
Okładka przedstawia mężczyznę – anioła. Zapewne to Tristan.
Ocena: 4/6
***
Recenzja krótka i słaba. Generalnie skupiłam się teraz na dalszych zmianach wyglądu bloga, poza tym robię generalne porządki na LC (końca nie widać)... Ech.
Za mną również 1 i 2 część tej serii. Słyszałam, że kolejne są coraz lepsze.
OdpowiedzUsuńPrzeczytamy zobaczymy :)
Mi również bardziej się podobała "Potęga miłości".
Nie przekonuje mnie ta książka, trochę nie moja tematyka. Raczej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Nie znam tej serii. Na razie jakoś mnie do niej nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńJa unikam paranormali jak diabeł święconej wody i zastosuję tę zasadę w tym przypadku. :)
OdpowiedzUsuńSkuszę się, ostatnio przekonuję się do tego gatunku :)
OdpowiedzUsuń