z serii "Igrzyska śmierci"
wyd. Media Rodzina, stron 360
Głodowe Igrzyska dobiegły końca i wydawać by się mogło, że Katniss
może bezpiecznie wrócić do domu i prowadzić pozornie normalne życie. Okazuje
się jednak, że jej zachowanie podczas Igrzysk wywarło duże wrażenie na
mieszkańcach dwunastu zniewolonych dystryktów, którzy dostrzegli szansę
wyzwolenia się spod władzy Kapitolu. Prezydent oskarża Katniss o podburzenie
ludzi do buntu i szuka sposobu na ciche usunięcie dziewczyny. Nie liczy się
jednak z tym, że nastolatka nie da się łatwo zniszczyć – ma wielu sprzymierzeńców
gotowych poświęcić dla niej życie. Dzięki przyjaciołom Katniss dostrzega szansę
obalenia Kapitolu, jednak nie wie, że pragnący zemsty bogaci urzędnicy
państwowi szykują dla niej śmiertelną pułapkę, ukrywając ją pod hasłem
jubileuszowych 75. Igrzysk Głodowych…
Po drugi tom „Igrzysk” sięgnęłam niemalże od razu po odstawieniu
pierwszej części na półkę. Byłam niezmiernie ciekawa, co dalej, pani Collins
udało się do mnie przemówić, więc zależało mi na tym, by jak najszybciej poznać
dalsze losy Katniss. Dzięki temu, że przerwa pomiędzy tomami była tak
króciutka, poczułam się, jakbym czytała po prostu kolejny rozdział „Igrzysk
Śmierci”. Akcja toczy się już od pierwszej strony, nie ma obszernych wstępów,
niepotrzebnych opisów. Od razu przenosimy się do Dwunastego Dystryktu, gdzie
główna bohaterka przygotowuje się do Tournée Zwycięzców – podróży po wszystkich dystryktach.
Dowiadujemy, jak zmieniły się jej relacje z Galem i Peetą, z matką oraz innymi
mieszkańcami miasteczka. Poznajemy zamiary prezydenta Snowa, czytamy o
nastrojach panujących w innych częściach kraju.
Ciężko pisze się recenzję drugiego tomu, zwłaszcza, gdy jest on tak
samo dobry (lepszy?) jak poprzedni. Po pierwsze, spoilery. Ciężko ich uniknąć.
Chciałabym bardziej rozpisać się w kwestii fabuły, ale nie chcę zdradzać zbyt
wielu tajemnic, ponieważ istnieją jeszcze czytelnicy (o dziwo), którzy nie
czytali serii. Faktu, że Katniss zwyciężyła w Igrzyskach, nie uważam za spoiler
– chyba nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej.
Po drugie, łatwiej byłoby mi recenzować „W pierścieniu ognia”,
gdyby książka była zdecydowanie lepsza/zdecydowanie gorsza niż poprzedniczka.
Tymczasem autorka utrzymała drugi tom na tak samo wysokim poziomie jak
pierwszy, który wychwaliłam już za wszystkie czasy. Nadal dużo się dzieje,
książka nadal potrafi wycisnąć łzy i wzbudzić głośny śmiech. Bohaterowie są
naprawdę wspaniali i doskonale dopracowani, zarówno ci źli, jak i dobrzy.
Jedyne, co mogę zarzucić tej książce to fakt, że tak szybko się kończy - a ja
nie mam następnego tomu na półce.
Starym zwyczajem, śmigam teraz oglądać ekranizację drugiej części.
A wersję książkową oceniam na 6!
***
Jak już jesteśmy przy ekranizacjach… Obejrzałam „Igrzyska śmierci” - część pierwszą.
Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że gdybym nie przeczytała przedtem książki, to
miałabym problem ze zrozumieniem niektórych sytuacji? Wydaje mi się, że
pominięto kilka istotnych szczegółów i przez to ekranizacja mogła mi się wydać
trudniejsza w odbiorze dla osoby, która nie czytała serii pani Collins. Jak to było
z Wami: zaczynaliście od książki czy filmu? Jak odczucia?
Ja zaczynałam od książek, ale ekranizacja też mi się bardzo podobała. Zwłaszcza ekranizacja drugiej części (tak na marginesie, to właśnie "W pierścieniu ognia" uważam za najlepszą książkę z serii). Mi już zostały tylko dwie części filmów "Kosogłos" do obejrzenia... Zazdroszczę, że jeszcze nie przeczytałaś "Kosogłosa" :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Całą trylogię bardzo miło wspominam, natomiast z ekranizacjami mam problem - w ogóle mi się nie podobają. O ile pierwszą część obejrzałam z jako takim zainteresowaniem, o tyle drugą wyłączyłam po piętnastu minutach i nie mam wystarczająco dużego samozaparcia, by wrócić do oglądania :)
OdpowiedzUsuńNiedługo przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMyślałem, że Collins nic więcej nie może pokazać, ale zaskoczyła mnie i to niejednokrotnie w tym tomie (głownie myślałem o tym, że nic ciekawego już nie wymyśli, bo przecież jedne Igrzyska już raz były). Zacząłem od książki, a na filmie śmiertelnie się wynudziłem, bo, jak dla mnie, został bardzo dobrze odwzorowany.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, ale ostatni tom chyba najmniej, ciekawe jak będzie u ciebie :)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już kolejce :)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych ;)