niedziela, 24 sierpnia 2014

105. Suzanne Collins - "Igrzyska śmierci" [1]

z serii "Igrzyska śmierci"


wyd. Media Rodzina, stron 351

Na obszarze dawnej Ameryki Północnej rozciąga się obecnie państwo Panem, podzielone na dwanaście dystryktów. Władze państwa są niezwykle rygorystyczne i okrutne. Zmuszają mieszkańców poszczególnych dystryktów do pracy ponad siły, pobierają od nich daniny i nie zapewniają podstawowych środków do życia. Ponadto rokrocznie organizowane są Głodowe Igrzyska, do udziału w których z każdego dystryktu losowana jest para nastolatków pomiędzy dwunastym a osiemnastym rokiem życia. Udział w Igrzyskach jest obowiązkowy i oznacza walkę o na śmierć i życie z innymi uczestnikami wydarzenia, transmitowaną przez telewizję we wszystkich zakątkach kraju.
Katniss Everdeen od czasu śmierci ojca jest jedyną żywicielką rodziny. Jej matka pogrążyła się w wieloletniej żałobie, a mała siostra jest zbyt krucha i delikatna by podołać obowiązkom. Dlatego Katniss żyje z dnia na dzień kłusując, by przetrwać w pogrążonym w głodzie Dwunastym Dystrykcie. Jest przyzwyczajona do życia w strachu, jednak żadne z wcześniejszych doświadczeń nie przeraziło jej bardziej niż to, że jej ukochana siostrzyczka została wylosowana do udziału w Igrzyskach. Katniss widzi tylko jedno wyjście: poświęcić się i zastąpić siostrę. Zgłasza się więc na ochotniczkę i od tej pory jest uczestnikiem Siedemdziesiątych Czwartych Głodowych Igrzysk.

Moda na „Igrzyska śmierci” trwała bardzo długo (może nawet trwa nadal), ale ja, starym zwyczajem, przeczekałam największy boom i dopiero teraz sięgnęłam po serię. Przeczytałam chyba z milion pozytywnych opinii, setki razy odmawiałam obejrzenia ekranizacji – chciałam najpierw zapoznać się z książką. Dlatego, gdy w końcu dostałam „Igrzyska” w swoje łapki, spodziewałam się czegoś naprawdę wspaniałego, wręcz perfekcyjnego. Czy moje oczekiwania się spełniły?

Wzięłam książkę do ręki. Obejrzałam okładkę, przeczytałam informacje na zakładkach, opis książki. Już wtedy wiedziałam, że nigdy nie miałam okazji przeczytać książki o podobnej tematyce. Zachęcona i zaciekawiona zaczęłam czytać.

Po przeczytaniu opisu fabuły na okładce nie wiedziałam za bardzo, o co chodzi. Jakieś państwo podzielone na jakieś dystrykty, ludzie traktowani jak niewolnicy, do tego jakieś Igrzyska odbywające się na specjalnie przygotowanej arenie… No co jest, cofamy się w przeszłość? Pierwszy rozdział rozwiał moje wątpliwości. Katniss, jako narrator pierwszoosobowy, wszystko płynnie wyjaśniła. Strukturę państwa, sposób jego funkcjonowania, główną myśl i przyczynę Igrzysk Głodowych. Nie, pomyślałam wtedy, nie jesteśmy w przeszłości. To PRZYSZŁOŚĆ.

Katniss od razu bardzo przypadła mi do gustu. Dziewczyna, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Wie czego chce. Nikt nie będzie decydował kiedy i w jaki sposób ma umrzeć, o nie. Jest nieufna i rozważna. Jest także przerażona. Ale kto by nie był? Trochę gubi się w swoich uczuciach, ale nie pozwala, by wpłynęło to na jej postępowanie na Igrzyskach. Katniss pragnie dotrzymać słowa danego młodszej siostrze i przyjacielowi. Chce przeżyć.

Pani Collins stworzyła jednak innych, równie wartych uwagi bohaterów. Drugi reprezentant Dwunastego Dystryktu, Peeta, także mnie zaintrygował. Na początku ciężko mi było go rozgryźć. Nie potrafiłam stwierdzić, jaki jest naprawdę i o co mu właściwie chodzi, a już na pewno nie pomagała mi w tym podejrzliwość głównej bohaterki. W ostatecznym rozrachunku również go polubiłam. Czasem łapałam się na tym, że jest mi go żal. Katniss nie zawsze zachowywała się właściwie w stosunku do niego (choć może nieświadomie).

Mogłabym dalej wymieniać moich ulubionych bohaterów. Cinna. Mała Rue. Gale. Ale dosyć mówienia o bohaterach. Pora przejść do tego, co zachwyciło mnie najbardziej.

Pomysł. Fabuła. Akcja.

Igrzyska Głodowe są okropne. Ciężko uwierzyć, że ktoś byłby w stanie wymyśleć coś takiego. Bo co to za pomysł, żeby kazać młodym ludziom zabijać siebie nawzajem dla rozrywki innych? Obstawianie zakładów, komu uda się przeżyć kolejny dzień? Obserwowanie na ekranach telewizorów, jak dzieci rzucają w siebie oszczepami, strzelają do siebie z łuku, skręcają sobie karki i rozpruwają brzuchy nożami? To chore!

Czy to właśnie w tą stronę zmierza świat?

Jak zapewne zdążyliście się już zorientować, ta książka porządnie mną wstrząsnęła. Zwłaszcza, że ma w sobie coś takiego, co sprawia, że czytasz dalej, choć najchętniej zamknąłbyś oczy i ominął opisy okropnych wydarzeń. Akcja posuwa się do przodu, a Ty razem z Katniss boisz się, cierpisz, walczysz. W końcu książka się kończy, a do Ciebie dociera, że tak naprawdę to dopiero początek.

Teraz pora na ekranizację. Słyszałam, że w porównaniu z książką jest beznadziejna, ale i tak chcę się przekonać. No i oczywiście drugi tom. „W pierścieniu ognia” już czeka na mojej półce. Nie mogę się doczekać.

I z czystym sercem, pierwszy raz od dawna, daję 6/6.

***

Jeszcze raz zapraszam do polubienia strony mojego bloga na facebooku - TUTAJ :)

11 komentarzy

  1. Długo broniłam się przed przeczytaniem tej książki, bo wciskała mi ją moja koleżanka, która uwielbia Zmierzch itp. Obawiałam się, że ta książka to kolejny gniot dla młodzieży. W końcu jednak uległam. I nie żałuję. Ta książka jest naprawdę mądra i ma w sobie przesłanie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przez długi czas miałam podobne odczucia :)

      Usuń
  2. Ekranizacja nie jest zła, za to książka jest genialna, więc trudno jej dorównać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od tej książki zaczęła się moja przygoda z dystopią i cieszę się, że właśnie od tej serii, bo według mnie nadal jest na pierwszym miejscu. Wspaniała historia :). Ekranizacja też mi się podobała, ale bardziej drugiej części.

    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja niestety książki nie miałam okazji przeczytać. Oglądałam jedynie ekranizację, chociaż wiem, że książce nigdy żadna nie dorówna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadal jej nie przeczytałam, choć już mam ją w domu. Muszę szybko nadrobić zaległość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam, miło wspominam. Chyba dałam taką samą ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przekonałaś mnie, chętnie się z nią zapoznam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkie części mam już za sobą dawno, bardzo przypadły mi do gustu. Ekranizacje faktycznie nie są aż tak dobre jak książki, ale warto je zobaczyć choćby dla porównania i samego..zobrazowania panemowej rzeczywistości, ludzi w niej żyjących:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy zobaczyłem ten post, pomyślałem sobie: Dopiero?!. Mi się też bardzo podobała ta seria, a film chyba nie był taki zły. Wyszedłem lekko znudzony z kina, bo bardzo dobrze odwzorowali książkę i nic mnie nie zaskoczyło, co nie zmienia faktu, że film był bardzo dobry. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam całą trylogię Igrzyska Śmierci i jestem ich wielką fanką. Jak dla mnie o wiele lepsza była ekranizacja drugiej części, bo była bardziej szczegółowa i dopracowana :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj! Chętnie poznam Twoją opinię. :)

Szablon
©Sleepwalker
WS