z serii "Akademia wampirów"
wyd. Nasza Księgarnia, stron 488
O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Są dni, kiedy budzę się z nadzieją, że wszystko, co ostatnio
zaszło, to tylko sen. Jestem Śpiącą Królewną, a koszmar, jaki przeżywam, lada
moment się rozwieje i będę mogła poślubić ukochanego księcia, a potem żyć z nim
długo i szczęśliwie. Tymczasem nic w mojej najbliższej przyszłości nie
zapowiada szczęśliwego zakończenia. Książę? Cóż, to długa historia. Mężczyzna,
którego kochałam, przemienił się w wampira, a dokładnie w strzygę. Niedawny
atak na Akademię Świętego Władimira zatrząsł całym światem morojów. Wielu
zginęło. Ale los niektórych uprowadzonych okazał się gorszy niż śmierć… Szyję
Rose zdobi teraz tatuaż doświadczonej zabójczyni strzyg. Ona myśli jednak tylko
o Dymitrze Bielikowie. Musi zawędrować na koniec świata, żeby go odnaleźć i
dotrzymać złożonej mu przysięgi. Nie wie jednak, czy ukochany nadal pragnie, by
go ocaliła… Czy znajdzie w sobie siłę, by zabić Dymitra? A może poświęci samą
siebie w imię wiecznej miłości? Jak pod jej nieobecność poradzi sobie Lissa?
Moja wersja:
Rose jest załamana po tym, co spotkało Dymitra. Teraz, po
porzuceniu szkoły, udaje się do Rosji, by znaleźć go i zabić, zgodnie z jego
wolą. Nie wie, gdzie dokładnie go szukać, nie pamięta nawet, jak nazywa się
jego rodzinna miejscowość. Spotyka jednak tajemniczą dziewczynę, która zajmuje
się alchemią – dziedziną, o której istnieniu Rose nawet nie miała pojęcia.
Razem wyruszają na Syberię, gdzie rzekomo znajduje się dom rodzinny Dymitra...
Czy Dymitr jest w Rosji? Kim jest nowa wspólniczka Rose,
Sydney, i kto zlecił jej, by ją chroniła?
Według mnie:
- ta część jest rewelacyjna – podobnie zresztą jak
poprzednie. Jednak muszę przyznać, że czytało mi się ją nieco ciężej. Nie było
to jednak spowodowane stylem pisania autorki czy treścią, absolutnie! Po prostu
brakowało mi Dymitra, który zawsze w jakiś sposób nakręcał akcję. To znaczy
Dymitr był, pojawiał się, ale z racji tego, że jest strzygą, jest też zupełnie
inną postacią: myśli o bogactwie, władzy i zabijaniu. Po prostu nie mogłam przetrawić
tego nowego Bielikowa. Ale wiem, że autorka musiała go takim uczynić, aby
całość miała sens, więc w żaden sposób nie wpływa to na moją ocenę.
- autorka stosowała dużo retrospekcji, w których Rose
wspominała chwile spędzone z ukochanym. Myślę, że choć było ich sporo, to nie
wpłynęły niekorzystnie na treść – wręcz przeciwnie. Cała powieść jest nieco
smutna i melancholijna, a te powroty do przeszłości pozwalały rozluźnić się i
powspominać stare dobre czasy.
Okładka:
Okładka niczym nie różni się od poprzednich: przedstawia
Rose. Kolory jak zawsze niemal takie same. Jakoś nie mam konkretnego zdania na
jej temat ponad to, co już napisałam przy „Pocałunku cienia”.
Ocena:
5/6
***
Kochani!
Z okazji zbliżających się Świąt chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, wytrwałości i pogody ducha. Żeby każdy z nas spędził najbliższe dni z najbliższymi w ciepłej, rodzinnej atmosferze.
Ach, no i chyba nowym zwyczajem będzie życzenie sobie nawzajem nadejścia wiosny :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Ciekawa recenzja, ale książa nie dla mnie
OdpowiedzUsuńSpokojnych świąt! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię, ale zanim dojdę do tej części muszę jeszcze zdobyć trzeci tom.
OdpowiedzUsuń