wyd. Dolnośląskie, stron 270
O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
„Pani McGillicuddy poszła prosto ku otwartym drzwiom salonu,
gdzie oczekiwała ją pani domu – delikatna, sędziwa dama.
- Elspeth!
- Jane!
Ucałowały się i pani McGillicuddy, bez żadnego wstępu czy
wprowadzenia, wybuchła słowami:
- Och, Jane! – poskarżyła się. – Widziałam morderstwo!”
Moja wersja:
Pani Elspeth McGillicuddy jedzie na święta do Brackhampton.
Jest zmęczona – jej podróż trwa już długo, a dodatkowo wybrała się na duże
zakupy świąteczne, które także ją wykończyły. Nie jest jej jednak dane odpocząć
w pociągu: jest świadkiem morderstwa...
Kobieta od razu informuje zarząd kolei o wydarzeniu, ale
spotyka się z niezrozumieniem, ponieważ nie ma śladu mordercy ani ofiary.
Elspeth nie daje jednak za wygraną i razem ze swą przyjaciółką, Jane Marple,
postanawia rozwikłać zagadkę z pociągu.
Kim była ofiara i dlaczego została zabita? Gdzie podziało
się jej ciało? Kto i dlaczego je ukrył?
Według mnie:
- „4.50 z Paddington” to moje pierwsze spotkanie z
kryminałem Agaty Christie. Wszyscy (no, może zdecydowana większość) zachwalają
tę pisarkę, a ona sama jest chyba jedną z najsłynniejszych autorek kryminałów.
Długo zbierałam się, by wypożyczyć tę książkę, raczej nie jestem miłośniczką
tego gatunku. W końcu jednak się zdecydowałam. I absolutnie nie żałuję.
- pani Christie stworzyła świetną historię, dość
skomplikowaną i złożoną, ale jednocześnie ciekawą i przejmującą. Dzieje się
dużo, praktycznie przez cały czas. Oryginalny motyw, morderca, którego nikt się
nie spodziewa i dość... nowatorskie sposoby na rozwiązanie zagadki. Cud, miód!
- oczywiście, jak to często bywa w kryminałach i innych
powieściach detektywistycznych, do samego końca nie wiadomo, kto jest tym złym.
Czytelnik sam typuje mordercę, coraz bardziej upewnia się w swoim typie, aż tu
nagle sprawy przyjmują obrót o całe 180 stopni. Agata Christie również ciągle
podsuwała fałszywe tropy, a czytelnik, chcąc nie chcąc, dał się wciągnąć w tę
stworzoną przez nią ciekawą i nieco skomplikowaną grę.
- polecam, z całą stanowczością. Sama czuję, że moja przygoda
z kryminałami dopiero się rozpoczęła i przy najbliższej wizycie w bibliotece z
pewnością zatrzymam się przy półce poświęconej Agacie Christie.
Okładka:
Ta, którą mam przed sobą, jest bardzo ciemna. Ciężko mi na
pierwszy rzut oka stwierdzić co przedstawia – uniemożliwia mi to stan książki,
która została wydana w tym przypadku 20 lat temu i jest zniszczona przez
czytelników. Po bliższym przyjrzeniu mogę jednak powiedzieć, co widzę. A widzę
otwartą torebkę, z której wysypały się najróżniejsze przedmioty: portfel,
szminka, chusteczka... Rzeczy te leżą na ziemi przy torach kolejowych; z
pewnością więc zostały wyrzucone z jadącego pociągu...
Ocena:
5/6
***
I jak tam po świętach? Objedzeni? Wypoczęci? :)
Kocham Agatę Christie! <3 Tej powieści jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar zapoznać się z każdym jej dziełem, więc na pewno jej nie pominę ^^
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam jej książki. Potem zaczęły mnie nudzić. Chyba warto z powrotem do nich wrócić :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko kawałek "Morderstwo w Boże Narodzenie".. ale nie było super świetne.
OdpowiedzUsuńTen cytat na początku. Szczerze mówiąc brzmi śmiesznie, szczególnie to: "- Och, Jane! – poskarżyła się. – Widziałam morderstwo!”".
Jakoś nie lubię historii o dwóch przyjaciółkach co robią z siebie detektywów. Nie przeczytam.