Wyd. Bukowy Las, stron 312
Hazel ma szesnaście lat i nowotwór tarczycy z przerzutami na
płuca. Jej choroba jest nieuleczalna, a eksperymentalne leczenie jedynie hamuje
wzrost guzów. Dziewczyna uczestniczy w spotkaniach grupy wsparcia dla chorych
nastolatków, gdzie poznaje Augustusa, intrygującego nastolatka z krzywym
uśmiechem, ciągle trzymającego w ustach niezapalonego papierosa. Między Hazel i
Gusem rodzi się uczucie – jednak czy los pozwoli im cieszyć się wzajemną miłością?
„Gdyby ona czuła się lepiej lub Pan gorzej, gwiazdy nie rozgniewałyby
się tak okrutnie, ale taka jest natura gwiazd i Szekspir nigdy bardziej się nie
mylił niż wtedy, kiedy kazał Kasjuszowi powiedzieć: „To nasza tylko, nie gwiazd
naszych wina”. Łatwo mówić, gdy jest się rzymskim legatem (albo Szekspirem!),
ale nasze gwiazdy mają wiele win na sumieniu.”
Siedzę od kilku minut z włączonym edytorem tekstu i zastanawiam
się, co mogę powiedzieć o książce, o której wszystko zostało już powiedziane.
To z całą pewnością nie będzie długa recenzja. Bo cóż mogę dodać? Czy książka
mnie zachwyciła? Tak. Czy jest piękna? Jak najbardziej! Czy łamie serce?
Niestety…
Green napisał książkę, która mogłaby być pospolitym
romansidłem, gdyby nie okoliczności, w jakich postawieni są bohaterowie. To
całkowicie zmienia postać rzeczy i punkt widzenia czytelnika. A wiecie, co
najbardziej urzekło mnie w „Gwiazd naszych wina”? Nie sama fabuła, która jest
naprawdę piękna, nie bohaterowie, którzy są… po prostu normalni, ale to, w jaki
sposób autor ukazał ich podejście do życia. Są całkowicie pogodzeni ze swoim
losem, nie pogrążają się w zadumie, smutku, nie szukają winnych, ale czerpią z
każdego dnia tyle, ile mogą. Śmieją się, żartują, mają dystans do siebie (i
swojej choroby. Ale oni i ich choroba to jedno, więc…). Podczas gdy ja
siedziałam i naprawdę głęboko przeżywałam to, co się dzieje („Kurcze, Hazel to
taka fajna dziewczyna, dlaczego akurat ją to spotkało?!” itd.), oni nie
popadali w depresję wyjąc z bólem „Dlaczego ja?”. To było naprawdę niesamowite.
Nie płakałam. Wszyscy płaczą, a ja nie płakałam. Może po części
dlatego, że znałam zakończenie – w tym momencie chciałabym (nie)serdecznie
pozdrowić osobę, która przygniotła mnie spoilerem zanim zdążyłam powiedzieć, że ma
się zamknąć. Niemniej jednak myślę, że na filmie, który mam w planach teraz
obejrzeć, jednak się rozkleję.
„- To niesprawiedliwe. – powiedziałam. - To cholernie niesprawiedliwe.
- Świat – zauważył – nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem
życzeń. – A potem załamał się, tylko na moment (…).”
Będę polecała „Gwiazd naszych wina” każdej osobie, która tylko
będzie miała ochotę mnie słuchać. Kawał dobrej roboty, panie Green.
Ocena: 6/6
Czytałam, chociaż dla mnie aż takiego fenomenu nie było. Ale książka ok, podobała mi się.
OdpowiedzUsuńNadal nie mogę sie przekonać by po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCzytałam i jak dla mnie najlepsza książka jaką napisał ten autor ;)) Książka zarówno mnie wzruszyła jak i rozśmieszyła ;) Moja ulubiona ;))
OdpowiedzUsuńMnie także książka zachwyciła i długo miałam ją w swojej głowie. Dokładnie tak samo było ze mną - ja tu przeżywam, że oni są tacy chorzy, nie zasługują na to, a tu Hazel żart za żartem... Mimo że znałam zakończenie z książki, na filmie ciężko było mi nie płakać. Ostatecznie udało mi się, ale to była trudna walka. Polecam ekranizację :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna, ale film jeszcze lepszy ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, podobała mi się strasznie. Naprawdę miło ją wspominam i poluję na inne książki autora
OdpowiedzUsuńKsiążka mi się podobała, lecz nie wywołała u mnie zachwytu :) Osobiście moją ulubioną książkę Greena są Papierowe Miasta, a zaraz po nich GNW :)
OdpowiedzUsuńhttp://zagoramiksiazek.blogspot.com/
Uwielbiam tę książkę. Jest wspaniała :)
OdpowiedzUsuńhttp://book-please.blogspot.com/