wyd. Nasza Księgarnia, stron 488
O co chodzi?
Wersja wydawnictwa:
Na Syberii usłyszałam, że istnieje sposób, aby przywrócić
Dymitra do dawnej postaci dampira. Niestety, jedyną osobą, która mogła nam
pomóc, był przestępca. Nie byle jaki przestępca, bo sam Wiktor Daszkow. Moroj
królewskiego rodu, który kiedyś torturował Lissę. Zamierzałyśmy uwolnić
śmiertelnego wroga.
Po straceńczej wyprawie na Syberię Rosę Hathaway wróciła do domu, do Akademii
Świętego Władimira. Czekają ją końcowe egzaminy i życie poza bezpiecznymi
murami szkoły. Tego od zawsze pragnęła, ale trudno jej się cieszyć ze
świadomością, że on gdzieś tam jest. Dymitr, którego niegdyś kochała i którego
nie zdołała zabić. Dziewczyna nie może też zapomnieć, że istnieje sposób, by
pomóc ukochanemu. Jednak wiąże się on z podjęciem straszliwego ryzyka.
Czy za miłość warto zapłacić każdą cenę?
Moja wersja:
Rose wróciła do Akademii. Jest przekonana, że po śmierci
Dymitra ułoży sobie życie na nowo. Przygotowuje się do ostatecznego egzaminu na
strażnika, spotyka się z Adrianem... Jednak już niedługo po powrocie otzrymuje
list od Dymitra... co oznacza, że przeżył jej atak. Rose postanawia dowiedzieć
się, w jaki sposób można przywrócić strzygę do poprzedniej postaci, ale
potrzebny jest jej do tego pilnie strzeżony w więzieniu Wiktor Daszkow...
Czy Rose dowie się jak uratować strzygę i ocali ukochanego?
Czy zostanie pełnoprawnym strażnikiem?
Według mnie:
- ta seria coraz bardziej mnie denerwuje, ale w pozytywnym
tego słowa znaczeniu. Wszystkie sprawy coraz bardziej się komplikują i jak
tylko zanosi się na to, że coś się w końcu ułoży, to po chwili pojawia się
mnóstwo jeszcze większych problemów. Dzieje się tak dużo, że nie sposób oderwać
się od książki.
- nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że seria liczy 5
tomów. Dlatego czytając zakończenie byłam w szoku – bo, jak to w przypadku pani
Mead się zdarza – nic się nie wyjaśnia, wręcz przeciwnie, sprawy komplikują się
jeszcze bardziej (to w ogóle możliwe?). Na szczęście jest jeszcze „Ostatnie
poświęcenie”.
Okładka:
Okładka rodem z romansu, a nie serii o wampirach. Znów mogę
tylko spekulować, kogo przedstawia. Zgodnie z treścią książki nie może być to
Dymitr... więc Adrian? Najwyraźniej. Trochę szkoda, że autor okładki większą
wagę przykłada do wątku romantycznego niż do całości powieści, ale taką okładkę
też można przetrawić.
Ocena:
5/6
Wampiry to nie moje klimaty. Nie sięgnę po nią
OdpowiedzUsuńPiąta część jeszcze przed mną. Wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje? Wow. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to Adrian. Nie musi przedstawiać obrazu dosłownego, to może być sens metaforyczny - marzenie Rose, że będzie znowu z Dymitrem. :)
Czytałam i miło wspominam :)
OdpowiedzUsuń