czwartek, 21 maja 2015

131. Arthur Conan Doyle - "Znak czterech" [2]

z serii "Sherlock Holmes"


Wyd. Rytm, stron 141

Tym razem do Sherlocka Holmesa i doktora Watsona zgłasza się młoda Mary Morstan. Kobieta jest sierotą, która od momentu śmierci ojca corocznie otrzymuje przesyłkę z piękną, kosztowną perłą. Dodatkowo, tym razem otrzymała także list, w którym nadawca proponuje jej wyjawienie tajemnicy związanej ze śmiercią ojca. Mary, pełna obaw, prosi o pomoc w wyjaśnieniu zagadki detektywa i jego przyjaciela, którzy z chęcią angażują się w niezwykłą sprawę.

„Znak czterech” to drugi tom serii o Holmesie. Z tą serią jest tak, że w zasadzie nie trzeba czytać poszczególnych części po kolei, są one ze sobą raczej luźno powiązane.

Na początku tej króciutkiej książki poznajemy Holmesa od nieco innej strony – nie jako jedynego na świecie detektywa-konsultanta, ale jako znudzonego brakiem ciekawych zagadek faceta, który zabija nudę wstrzykując sobie, ku oburzeniu Watsona, siedmioprocentowy roztwór kokainy. Cóż, nikt nie mówił, że Sherlock Holmes jest do końca normalnym człowiekiem.

Szybko okazuje się jednak, że tajemnica panny Morstan może zastąpić mu narkotyk. Panowie postanawiają pomóc młodej kobiecie (zwłaszcza wyraźnie zauroczony nią John). A sprawa komplikuje się, gdy osoba mogąca pomóc w rozwiązaniu zagadki, zostaje znaleziona martwa.

W moim odczuciu „Znak czterech” był odrobinę mniej ciekawy niż poprzednie „Studium w szkarłacie”. Akcja nieco bardziej mi się dłużyła, generalnie czytało mi się ciężej. Nie oznacza to jednak, że książkę uważam za nudną. Sherlocka szczerze pokochałam, podziwiam jego genialny umysł i to, że zawsze jest daleko przed innymi, będąc w stanie zauważać to, czego żaden inny człowiek nie widzi.

Książka jest krótka, więc nie będę się nad nią rozwodzić, by nie zdradzić zbyt dużo. Tym razem nie ma już podziału na dwie części, wszystkie wydarzenia rozgrywają się „na bieżąco”. Główny bohater rozwiązuje zagadkę pokazując swój spryt i przebiegłość, oczywiście z pomocą Watsona, zaangażowanego w tę sprawę bardziej niż zwykle, ze względu na pewną słabość do Mary (swoją drogą, trochę ciężko było mi znieść książkową Mary po obejrzeniu serialu. Dwie różne kobiety ;)).

Polecam „Znak czterech” wszystkim fanom Sherlocka, powieści detektywistycznych i kryminałów. Książkę można przeczytać nie mając wcześniej w rękach „Studium w szkarłacie” – poszczególne tomy serii łączą w zasadzie tylko postacie głównych bohaterów, a tych zna przecież każdy :)


Ocena: 4/6

8 komentarzy

  1. Osobiście najbardziej lubię "Psa Baskerviellów" - polecam i tobie :)
    "Znak czterech" jakoś średnio przypadł mi do gustu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj skończyłam czytać i też póki co "Pies Baskerville'ów" podobał mi się najbardziej. Niebawem go zrecenzuję.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Bardzo lubię Holmes'a, więc z pewnością kiedyś będę czytać :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię Holmes'a, więc z pewnością kiedyś będę czytać :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  4. Obecnie skupiam się na innym gatunku, także spasuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Parę dni temu odświeżyłam sobie "Znak czterech" i podobał mi się, ale zgadzam się z Tobą, że "Studium w szkarłacie" jest trochę lepsze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo nie mogłam się przekonać do Holmesa. W końcu się udało, dlatego z przyjemnością sięgnę po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałeś? Skomentuj! Chętnie poznam Twoją opinię. :)

Szablon
©Sleepwalker
WS