z serii "Sherlock Holmes"
Wyd. Rytm, stron 141
Tym razem do Sherlocka Holmesa i doktora Watsona zgłasza się
młoda Mary Morstan. Kobieta jest sierotą, która od momentu śmierci ojca
corocznie otrzymuje przesyłkę z piękną, kosztowną perłą. Dodatkowo, tym razem
otrzymała także list, w którym nadawca proponuje jej wyjawienie tajemnicy związanej
ze śmiercią ojca. Mary, pełna obaw, prosi o pomoc w wyjaśnieniu zagadki
detektywa i jego przyjaciela, którzy z chęcią angażują się w niezwykłą sprawę.
„Znak czterech” to
drugi tom serii o Holmesie. Z tą serią jest tak, że w zasadzie nie trzeba czytać
poszczególnych części po kolei, są one ze sobą raczej luźno powiązane.
Na początku tej króciutkiej książki poznajemy Holmesa od nieco
innej strony – nie jako jedynego na świecie detektywa-konsultanta, ale jako
znudzonego brakiem ciekawych zagadek faceta, który zabija nudę wstrzykując
sobie, ku oburzeniu Watsona, siedmioprocentowy roztwór kokainy. Cóż, nikt nie
mówił, że Sherlock Holmes jest do końca normalnym
człowiekiem.
Szybko okazuje się jednak, że tajemnica panny Morstan może
zastąpić mu narkotyk. Panowie postanawiają pomóc młodej kobiecie (zwłaszcza
wyraźnie zauroczony nią John). A sprawa komplikuje się, gdy osoba mogąca pomóc
w rozwiązaniu zagadki, zostaje znaleziona martwa.
W moim odczuciu „Znak czterech” był odrobinę mniej ciekawy niż
poprzednie „Studium w szkarłacie”. Akcja nieco bardziej mi się dłużyła,
generalnie czytało mi się ciężej. Nie oznacza to jednak, że książkę uważam za
nudną. Sherlocka szczerze pokochałam, podziwiam jego genialny umysł i to, że
zawsze jest daleko przed innymi, będąc w stanie zauważać to, czego żaden inny
człowiek nie widzi.
Książka jest krótka, więc nie będę się nad nią rozwodzić, by
nie zdradzić zbyt dużo. Tym razem nie ma już podziału na dwie części, wszystkie
wydarzenia rozgrywają się „na bieżąco”. Główny bohater rozwiązuje zagadkę
pokazując swój spryt i przebiegłość, oczywiście z pomocą Watsona,
zaangażowanego w tę sprawę bardziej niż zwykle, ze względu na pewną słabość do
Mary (swoją drogą, trochę ciężko było mi znieść książkową Mary po obejrzeniu
serialu. Dwie różne kobiety ;)).
Polecam „Znak czterech” wszystkim fanom Sherlocka, powieści
detektywistycznych i kryminałów. Książkę można przeczytać nie mając wcześniej w
rękach „Studium w szkarłacie” – poszczególne tomy serii łączą w zasadzie tylko
postacie głównych bohaterów, a tych zna przecież każdy :)
Ocena: 4/6
Osobiście najbardziej lubię "Psa Baskerviellów" - polecam i tobie :)
OdpowiedzUsuń"Znak czterech" jakoś średnio przypadł mi do gustu...
Wczoraj skończyłam czytać i też póki co "Pies Baskerville'ów" podobał mi się najbardziej. Niebawem go zrecenzuję.
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo lubię Holmes'a, więc z pewnością kiedyś będę czytać :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Bardzo lubię Holmes'a, więc z pewnością kiedyś będę czytać :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Podziekuje jak na razie ;)
OdpowiedzUsuńObecnie skupiam się na innym gatunku, także spasuję :)
OdpowiedzUsuńParę dni temu odświeżyłam sobie "Znak czterech" i podobał mi się, ale zgadzam się z Tobą, że "Studium w szkarłacie" jest trochę lepsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDługo nie mogłam się przekonać do Holmesa. W końcu się udało, dlatego z przyjemnością sięgnę po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuń