z serii "Pięćdziesiąt odcieni"
wyd. Sonia Draga, stron 606
Anastasia Steele jest
kończącą studia młodą kobietą. Jej najlepsza przyjaciółka prosi ją, by w
zastępstwie przeprowadziła wywiad ze sławnym biznesmenem, Christianem Greyem.
Ana zgadza się, jednak żałuje swojej decyzji, gdy okazuje się, że Grey jest onieśmielającym
ucieleśnieniem kobiecych marzeń. Po wywiadzie dziewczyna nie może wyrzucić go z
pamięci. Sprawy komplikują się, gdy ich drogi ponownie się przecinają...
Jakie zmiany zajdą w
życiu Any po poznaniu Christiana? Kim w rzeczywistości jest Grey i skąd wynika
jego „pięćdziesiąt odcieni”?
Swego czasu wielu moich
znajomych było bardzo zafascynowanych serią pani James (a właściwie pani Eriki Leonard).
Ja jak zwykle postanowiłam zapoznać się z Greyem gdy emocje już opadną, by na
własnej skórze przekonać się, czy seria jest faktycznie tak wspaniała. Lecz
nawet teraz, już po lekturze, ciężko mi stwierdzić, jaki zdanie mam na jej temat.
Ale po kolei.
Zaczyna się dość
przewidywalnie. Już podczas wywiadu między Christianem i Aną czuć chemię.
Następnie „przypadkowe” spotkanie, nieśmiałe uśmiechy (przynajmniej ze strony
Any)... To musiało doprowadzić do jednego. I wtedy właśnie okazało się, że Grey
wcale nie chce być dla Any kochającym mężczyzną i czułym kochankiem, lecz
bezwzględnym Panem, który będzie sprawował nad nią bezwzględną kontrolę,
nagradzał ją i karał cieleśnie oraz wykorzystywał jej ciało do spełniania
swoich perwersyjnych i sadystycznych fantazji.
Cóż, ciekawe. Nigdy nie czytałam czegoś
podobnego. Relacja „Pan – Uległa” jest dość ciekawym pomysłem autorki.
Kontrowersyjnym, ale ciekawym.
E.L. James stworzyła postać mężczyzny w
mojej opinii potrzebującego pomocy, chorego emocjonalnie, delikatnie mówiąc.
Nie potrafiłam zrozumieć jego dzikich, zwierzęcych zapędów. W jednej chwili
uśmiechnięty żartowniś, w drugiej wściekły sadysta czerpiący przyjemność z
poniżania i zadawania bólu. Christian to bohater szalenie intrygujący i
sprawiający, że czytelnik chce poznać motywacje jego niecodziennego
postępowania.
Z drugiej strony mamy Anę. Anę, która
zgadza się zostać Uległą, ponieważ nie chce stracić Christiana. Anę godzącą się
na niegodziwe, poniżające traktowanie, dostosowującą się do chorych poleceń
Pana. Jej także nie potrafiłam zrozumieć, a co za tym idzie, polubić. O ile
Christian był według mnie postacią głęboką, która skrywa coś niesamowitego pod
maską Pana, o tyle Ana wydawała mi się być głupiutką dziewczynką, nie mającą
swojego własnego zdania. Fakt faktem kilkakrotnie sprzeciwiła się Greyowi, lecz
później z pokorą znosiła cielesne kary, które jej zadawał. Gdyby to do mnie
przyszedł facet i oświadczył, że od teraz na wszystko, co robię, muszę mieć
jego zgodę, dodatkowo mam zwracać się do niego per „Pan”, nie dotykać go, nie
patrzeć w oczy i tak dalej, a na dodatek uprawiać z nim seks kiedy tylko ma
taką zachciankę, będąc mu całkowicie uległą, zgadzając się na bicie, używanie
erotycznych zabawek i urządzeń, o których istnieniu zwyczajni ludzie czasem
nawet nie wiedzą... no taki facet raczej szybko i boleśnie poznałby moje zdanie
na ten temat. Zwłaszcza, że w zamian „Pan” zobowiązuje się utrzymywać Uległą i
zapewniać jej luksus, co niestety jednoznacznie kojarzy mi się ze zwyczajnym
sponsoringiem. Najbardziej niedorzeczny był dla mnie fakt, że ten układ miał
rzekomo sprawiać przyjemność i satysfakcję obu stronom. Na pewno?
Pod względem technicznym również mam
zastrzeżenia. Autorka pisze ciekawie, ale niestety tylko z początku. Z czasem
wszystko zaczyna się powtarzać i staje się bardzo przewidywalne. W książce
występuje mnóstwo scen erotycznych, opisanych dość szczegółowo. Taki typ
powieści, sięgając po nią trzeba być na to nastawionym. Zawiodłam się jednak,
gdyż i tutaj występuje ta nieszczęsna powtarzalność. Autorka każdą taką scenę
opisuje niemalże identycznie, co jest dość dziwne biorąc pod uwagę dziwaczne upodobania
Greya.
Czytając byłam przekonana, że nie sięgnę
po drugi tom – nie zgadzałam się z główną bohaterką, jej zachowanie mocno mnie
irytowało, a powtarzające się sceny nudziły. Jednak zakończenie zmieniło moją
decyzję. Chcę zajrzeć do „Ciemniejszej strony Greya” chociażby po to, by
dowiedzieć się, czy cokolwiek ulegnie zmianie.
Na okładce widzimy krawat. TEN krawat.
Tak, dobrze Wam się kojarzy. :)
Ocena: Tu zaczyna się dla mnie problem.
Ciekawe zakończenie i skomplikowany Grey chyba nie wystarczą, ogromne minusy za
beznadziejną Anę i niezrealizowanie tematu. 3/6, a to i tak wysoko.
***
Chyba najdłuższa recenzja, jaką kiedykolwiek wyskrobałam :) To chyba ta książka tak mnie zbulwersowała, że po prostu musiałam się wygadać :p
Ja Greya uwielbiam mimo powtarzalności i kiepskiego stylu ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale nie dokończyłam
OdpowiedzUsuńO kurcze, to rzeczywiście krótko piszesz. :) Ksążce nie mówię nie, zobaczymy, co z tego wyjdzie. :)
OdpowiedzUsuń