wyd. Sonia Draga, stron 686
Anę i Christiana połączył węzeł małżeński. Są
szczęśliwi, chociaż Anastasię cały czas dręczą wątpliwości, czy nie zdecydowała
się na ten krok zbyt szybko. Ich sielanka nie trwa jednak nieskończenie długo:
ktoś starannie uprzykrza im życie, ponadto Ana zapomina o jednej bardzo ważnej
dla Christiana rzeczy i odtąd nic już nie ma być takie samo...
Trzeci tom „Pięćdziesięciu odcieni” czytało mi
się już o wiele łatwiej. Przyzwyczaiłam się do stylu autorki, schematyczności w
kreowaniu wydarzeń i bohaterów oraz innych mankamentów, na które narzekałam w
recenzjach poprzednich tomów.
Teraz, po przeczytaniu całej serii szukałam
czegoś, co pozwoliłoby mi pochwalić autorkę. I po głębszym zastanowieniu
stwierdzam, że najbardziej godna pochwały jest postać tytułowego bohatera,
Christiana Greya. Poznajemy go jako skomplikowanego mężczyznę z zaburzeniami
osobowości (chyba mogę tak to nazwać?). Obserwujemy jego przemianę, widzimy,
jak dorasta emocjonalnie. Przez moment może nam nawet przemknąć przez myśl, że
autorka przedobrzyła i Grey przekształcił się nam w romantycznego, ckliwego
kochanka. Nic bardziej mylnego! Już chwilę później wraca „stary” Grey –
zmienny, niecierpliwy, humorzasty i żądny władzy i posłuszeństwa. Moim zdaniem
autorka świetnie ujęła jego „pięćdziesiąt odcieni” i choć w prawdziwym życiu
nie potrafiłabym go polubić ani (nie daj Boże!) pokochać, to jednak mogę go
uznać za moją ulubioną postać w tej serii.
Na okładce, typowej i charakterystycznej dla
„Pięćdziesięciu odcieni”, widnieją tym razem kajdanki – kolejny sugestywny
przedmiot znajdujący odniesienie w treści powieści.
Nie wiem, czy polecić Wam tę serię. Choć niezbyt
przypadła mi do gustu, nie żałuję, że ją przeczytałam.
Ocena: 3/6
Ja osobiście lubię tę trylogię, ale muszę powiedzieć, że według mnie ten tom jest chyba najsłabszy, ale to może dlatego, że nie lubię czytać o małżeństwach :P
OdpowiedzUsuńSkończyłam na pierwszym tomie, ale chyba sięgnę po drugi, tak z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńO Grey'u strasznie głośno od jakiegoś czasu i chyba trzeba będzie w końcu przeczytać którąś z jego książek. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie postać Grey'a mogła być lepiej dopracowana. Autorka miała świetny materiał na analizę psychologiczną i go nie wykorzystała, szkoda.
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty
OdpowiedzUsuńPanią E.L. James krytykowałam i krytykować będę, niestety. Dała się poznać z dość niefortunnej strony. Książka o seksie? Spoko, tylko, żeby była napisana ze smakiem i w miarę realistycznie, bo nie uwierzę w fakt, że Ana po dotyku Christiana, natychmiast dochodzi. Coś nie tak z fizjologią i hormonami? Poza tym, język! Języka tak ubogiego i topornego nie widziałam jeszcze nigdy i szczerze powiedziawszy modlę się o to, żeby nigdy więcej takiego nie spotkać.
OdpowiedzUsuńCo do samej postaci Christiana, jak dla mnie została totalnie schrzaniona, spłycona do granic możliwości i całkowicie papierowa. Jeżeli autorka chciała zrobić coś na rodzaj thrillera psychologicznego połączonego z erotykiem, proszę bardzo. Jestem otwarta na nowości. Ale pani James postawiła na coś bardziej oczywistego, co w dzisiejszych czasach sprzedaje się najlepiej: na porno. I to słabe tak, że aż boli.